wtorek, 15 sierpnia 2017

15 sierpień



15 sierpnia to dla niektórych dzień jak co dzień. Dla mnie to pamiętna data.

Wolny dzień w szkole /sobota/. Mama poszła do pracy, za oknem piękna pogoda. Cóż robić w tak piękny,słoneczny dzień.
Pojadę na jagody - z euforią oznajmiłam Babci. Zbiorę jagódki, później je sprzedam...i będę miała na kino z koleżankami.
Babcia z niesmakiem pokręciła głową...ale ponieważ uparte ze mnie było dziecko, przyszykowała mi koszyk, prowiant i odprowadziła na dworzec PKP. Jechałam w kierunku Węglińca. W moim "kurniku" jak nazywało się wagony bez przedziałów jechała Babci znajoma, miała mnie przypilnować czyli mieć na mnie baczenie.
Ale ten dzień już tam na miejscu był dziwny...Mimo,że chodziłam babcinymi dróżkami jagód nie było. Jakby się przede mną pochowały. Zrezygnowana poszłam do wsi kupić jajka. Pomyślałam, skoro nie ma jagód to chociaż jajka przywiozę. Trochę sprzedam, resztę Babcia wykorzysta. Jajka tak jak babcia uczyła, starannie poukładałam w koszyku, przekładając gazetami a na wierzchu obwiązałam gazą, jednak niezbyt solidnie o czym miałam się przekonać kilka godzin później.
Pociąg do domu...trochę markotna wsiadłam do ostatniego wagonu. Zauważyłam Babci znajomą, która zajęła miejsce kilka siedzeń ode mnie.
Na jednej z niewielkich stacji, gdy już pasażerowie wsiedli a pociąg powoli opuszczał stację kątem oka zauważyłam, że prostopadle do naszego pociągu jedzie lokomotywa. Miałam nadzieję, pewnie taką samą jak i maszynista tamtej lokomotywy, że nas minie.
Nie minął....walnął w nasz wagon. Usłyszałam tylko odgłos tłuczonego szkła. Spadłam z mojej ławki...moje jajka niezbyt dobrze zabezpieczone turlały się po podłodze. Nastąpiła cisza....a ja w tym amoku...zaczęłam zbierać moje jajka. Dziwne..żadne się nie stłukło... Chciałam jak najszybciej opuścić pociąg....ale schodki były tak wysoko...za wysoko dla mnie. Teraz dopiero się ocknęłam...zrozumiałam,że lokomotywa uderzając w mój wagon go przewróciła prawie na bok....stąd schodki tak wysoko...Od strony stacji biegli ludzie...jakiś mężczyzna chwycił mnie pod pachy i ściągnął na ziemie....Stałam i nie wiedziałam co dalej...nagle przypomniałam sobie o babcinej znajomej...Szybko wdrapałam się z powrotem do wagonu ale to co ujrzałam sprawiło że  jeszcze szybciej go opuściłam...już nie było mi za wysoko ale widok,który tam ujrzałam...wszyscy leżeli nieruchomo, wybita szyba , krew...
Stałam przed tym wagonem...zamurowana...ludzie gorączkowo biegali, w dali słyszałam wycie syren..chciałam już być w domu..przy Babci...
Po paru minutach znalazła mnie Mama..jako pracownik kolejowej służby zdrowia wiedziała o wypadku natychmiast i w jednej z pierwszych karetek przyjechała...po mnie. Podano mi jakieś tabletki, zastrzyki i opatulona w koc wracałam do domu...i moje jajka też.
Spałam bardzo długo...Gdy się obudziłam była przy mnie Babcia i pamiętam Jej słowa jakby to było wczoraj..." 15 sierpień..Dzień Matki Boskiej Zielnej...w tym dniu się nie zarabia.", bo to dzień wypoczynku. To Święto.
Ktoś powie zabobon, ktoś powie ale dewotki. Nie..moja rodzina nie biegała co rusz do Kościoła, nie odmawiała od rana do wieczora "zdrowaśki". a mimo to, ten dzień, ta data wryła się głęboko w moją pamięć, w moje serce.
Nigdy później w tym dniu nie pracowałam zarobkowo. Nawet gdy byłam wtedy w Niemczech wykonywałam tylko tyle ile musiałam. Nawet obiad szykowałam dzień wcześniej aby ten 15 sierpień jak najbardziej móc wykorzystać na wypoczynek.
Bo to dzień gdy kończą się prace żniwne, w myśl starego powiedzenia: „Na Wniebowzięcie pokończone żęcie”. To nie jest zatem dzień na pracę ale wypoczynek .
/EE/


14 komentarzy:

  1. Fajnie napisane, ale czegoś nie rozumiem: "15 sierpnia to dla niektórych dzień jak co dzień. Dla mnie to pamiętna data.

    Wolny dzień w szkole /sobota/." Czy to nie były wakacje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wtedy akurat tuz przed rozpoczęciem roku szkolnego chodziłyśmy na zajęcia dodatkowe..jak np. niemiecki, rysunki..zajęcia nieobowiązkowe ale mnie Mama zapisywała....Nie pamiętam już w jakie dni się odbywały ale wtedy miałam wolne.Minęło ponad 30 lat...być może to był piątek..wiem jednak,że miałam wolne od tych dodatkowych zajęć

      Usuń
  2. w tamtych czasach w okresie letnim odbywały się także zajęcia świetlicowe..nie wiem czy wszystkie szkoły w Polsce tak miały...ale moja szkoła takie zajęcia miała dla tych co pozostawali w domach...

    OdpowiedzUsuń
  3. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wypadki_kolejowe_w_Polsce ,nie było nigdy w Polsce żadnego wypadku kolejowego w dniu 15 .08. Niemniej historia ciekawa i rozumiem przesłanie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypadek o którym pani pisze w Lwówku Sl. miał miesce 3 sierpnia 1977, doszlo do zderzenia dwóch pociągów przy wylocie tunelu we Wleniu, rannych bylo 20 osób. Nigdzie nie znalazłem info o wypadku kolejowym , ktory mial miejce 15.o8 w latach 80-tych

      Usuń
    2. to nie były pociągi....najechała tylko lokomotywa....

      Usuń
  4. nie interesuje mnie czy historia ciekawa..to fakt autentyczny...wypadek miał miejsce gdy pociąg jadacy do Jeleniej Góry opuszczał dworzec we Lwówku Śląskim. Niedawno rozmawiałam z młodym kolejarzem ze Śląska..opowiadałam mu o moim przezyciu....on ten wypadek zna..nie wiem czy ze szkoły czy z opowiadań...więc nie jest to bajeczka dla anonimowych gości mojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie twierdzę, że nie brala Pani udziału w wypadku kolejowycm, smiem tylko wątpić w datę, kiedy to zdarzenie mialo miejsce. Czasami pisząc opowieści autorzy zmieniają troche rzeczywistość na potrzeby swojej twórczości i to , mam wrażenie, mialo miejsce w tym wypadku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie nie miało miejsca w tym przypadku...bo ta lekcja dotknęła mnie osobiście....Nie pamiętam czy jechałam przez Wleń czy nie...nie pamiętam..ale wiem że opuszczając dworzec we Lwówku Sl. najechała na nas lokomotywa..i tez nie powiem czy to była lokomotywa czy parowóz bo byłam dzieckiem..nie zwracałam na to uwagi i się nie znałam...
      i jeszcze jedno...ta katastrofa nie jest meritum mojego postu..

      Usuń
  6. No i jak zwykle,moglo być pięknie a znajda się tacy co nie potrafią się powstrzymać od komentarzy,byle wbic szpile.Ludzie ogarnijcie się.Ewo przeslanie dotarlo,opowiedzialas bardzo interesująco.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ludzie dlaczego sie uczepiliscie autentycznosci daty .Dajcie spokoj kobiecie ,. Zaraz jakies tam szukanie na listach wypadkow kolejowych . Jak komus sie nie podoba prosze niech nie zcyta . Proste!!!!!!!!!!!!!!! Dla pani Ewy to byl ata data i finito . Tak moglo byc jak pani Ewa pisze , ze wszystkiego nie pamieta . Bo byla wtedy jeszcze dzieckiem . .A tu od razu komentarze . Szukanie potwierdzenia , autentycznosci .. Ni erozumiem ludzi ..

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja mam opowiadala tez o jednej scenie z jej zycia . Byla dziewczyna mieszkajaca niedaleko folwarku . Jak to w folwarku byli ludzie do roboty zwani w ten czas parobkami . Wiec bylo to 15 sirpnia samo poludnie ludzie skladali siano w stogi czy tak jak mam opiadala u nich mowili kopki . Przyjechal zarzadca z dziedzicem n apole . Dziedzic powiedzial do zarzadcy zeby szybciej to robili . Wiec kazdy sie uwijal . Ktos tam sie odezwal do zarzadcy ,ze samo poludnie i dzisiaj jest Matki Boskiej Zielnej bo dzwony bija . A dziedzic to uslyszal i mowi robic , robic a nie myslec o swiecie . Jak zrobicie to bedziecie swietowac . Nie zeszlo dlugo ludzie sie wzieli za robote i zaraz stug siana stanal . Az tu nagle ni stad ni z owad zagrzmialo tak ciezko i piorun trafil dokladnie ta kopke siana . Wszystko splonelo. N aniebie nie bylo zadnych chmur tylko malenka chmuska przyslonila slonko. Dziedzic sie przestraszyl , bo konie zaczely szalec widzac ogien i odglos pioruna . Od tej pory nigdy wiecej w dzien Matki Boskiej Zielnej w poludnie ludzie u tego dziedzica nie pracowali . Jak bylo cos naglego to tylko do poludnia i kazal parobkom isc na sume do pobliskiego kosciola . Co powiecie na to . Mo i rodzice nigdy nie pracowali w ten dzien w polu , zeby mialo nawet pozniej lac 3 dni . Tata i mam mowili jak zmoknie to i wyschnie .wszyscy slismy do kosciola w ten dzien . Tak tez w Boze Cialo.W te dni u nas sie nie pracowalo . A w niedziele to tylko po mszy jak bylo cos do sprzatniecia suchego z pola a mowili o deszczu . I potwierdzam slowa mamy . ZE ZEBYS PRACOWAL W E DNIE I W NOCY NIC NIE ZROBISZ BEZ BOSKIEJ POMOCY .I W DZIEN SWIETY SWIETUJ!. Niedziela zcy swieta sa po to zeby pojsc do kosciola i odpoczac . 6 dni pracuj 7 odpoczywaj .
    Zaraz powiedza co niektorzy ze tak nie mozna . Musimy pracowac i w niedziele . Ale kiedys ludzie nie pracowali w systemie 4-brygadowym i mieli niedziele wolne . A teaz pracuja jak roboty na okraglo i tak za malo tych pieniedzy i zamalo .Takze 6 dni dla cial 7 dzien dla duszy . Pracujemy w niedziele i swieta i nie mamy poczucia tego ze sa swieta i jest wolne . Tylko swieta a sasiad jedzie do pracy . Nowy Rok sasiad jedzie do pracy . A rodzina ciagle sama . Albo panie , ktore pracuja w Niemczech na opiekach . To samo swiatek piatek czy niedziela kreci sie ta nasza karuzela . A my maielismy i mamy nadal braki chociaz pracujemy jak te roboty caly rok na okraglo .Dziwny jest ten swiat co nie !. POWIEDZCIE SAMI !

    OdpowiedzUsuń
  9. Mała poprawka Pani Ewo. Napisałam Pani "nie interesuje mnie czy historia ciekawa..to fakt autentyczny"Fakt jest zawsze faktem (autentyczny), a ma faktu nieautentycznego, wiec piszemy historia jest faktem. To tak na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Ewo! Kilka dni temu trafiłam na Pani bloga. Nie muszę pisać, że jest arcyciekawy, bo to napisali już inni. Myślę o pracy opiekunki, skończyłam kurs "opiekunka srodowiskowa". Cóż to jest w porównaniu do Pani 13-toletniej praktyki? Teraz leżę na zastrzykach (kręgosłup), ale wciąż wierzę, że się nadaję. "Skaczę" po internetowych lekcjach niemieckiego i szukam wiedzy praktycznej. I tak trafiłam na Panią. Na wiele rzeczy otworzyła mi Pani oczy,wiele mitów skorygowała, ale wciąż jest to kropla w morzu. I ten wpis o święcie Wniebowzięcia NMP bardzo prawdziwy. Jest Pani mądrą kobietą i praktycznie nie musi Pani dyskutować z kimś, kto swoją mądrość o swiecie i wiedzę wszelaką czerpie z wikipedii. Robi to Pani tylko z wrodzonej kultury osobistej. Nadal będę Panią czytała, życzę powodzenia, serdecznych babć i dziadków, pomocnych rodzin, a nade wszystko silnej psychiki i nadal lekkiego pióra. Helena.

    OdpowiedzUsuń