piątek, 8 listopada 2019

Nigdy nie wiesz co przyniesie Ci Jutro


Spotykam dawno nie widzianą Przyjaciółkę. Godziny mijają na wspomnieniach, opowiadamy sobie wzajemnie o naszych losach. Nagle słyszę - "pamiętasz Alinę, dzwoniła do mnie kilka dni temu. Nawet nie wiesz co ją spotkało.Potrzebuje pomocy. Ewa może Ty na swoim blogu poprosisz dla Niej o pomoc?".W pierwszej chwili nie kojarzę owej Aliny..ale po kilku słowach mojej Przyjaciółki wracają do mnie wspomnienia..przykre wspomnienia, okraszone łzami.
To były moje początki pracy. Trzeci może czwarty rok pracy z ludźmi starszymi w Niemczech. To był trudny podopieczny...agresywna demencja. Niewiele jeszcze umiałam, nie rozumiałam tej choroby. Jak postępować, jak sobie radzić. Byłam tam jako pierwsza....Załatwiłam tam wolne , telewizor, rozmowy do Polski...dla mojej zmienniczki ale także i dla siebie..bo zamierzałam tam wrócić. Dobra rodzinna, która służyła nam pomocą zawsze, rozumiejąca naszą trudną sytuację, tęsknotę za domem.Jako zmienniczka przyjechała właśnie Alina. Kobieta starsza ode mnie, dla mnie trochę za głośna...taki typ herod-baby jak mawiamy potocznie. Na swój sposób polubiłam Ją.
Mój powrót miał nastąpić na 3 dni przed Wigilią. czas dla wielu Polaków okresem spotkań z rodzinami przy wspólnym stole, czas radości, czasami nostalgii za tymi co odeszli. W taki czas ja pojechałam do pracy. Alina przekazała mi pracę, pokazała załadowaną po brzegi lodówkę. Pamiętam jak powiedziałam...Alina strasznie dużo nakupowałaś, chyba przez rok będę miała co jeść. Nie wiedziałam tylko wtedy, że to nie dla mnie były zakupy..bo kolejnego dnia, dy już Alina busem wracała do domu, ja otwierając lodówkę zobaczyłam tylko światło i przeciąg. Nie było nic. Pustka.
Za 3 dni wigilia a ja nie mam nic. Gdy przyjechał syn....nic nie powiedziałam...Poprosiłam tylko aby kupił mi trochę mielonego.../myślałam to tanie mięso, na dodatek może z niego coś potworzyć poza kotletami mielonymi/. Na wigilię podałam kotlety mówiąc, że to tradycja polska, wigilijna. Do tego zrobiłam pierożki z tym mięsem. Jakiś bulion ze słoiczka. Syn chyba się domyślił, że coś kręcę bo po mojej Wigilii zabrał nas do siebie. Miałam choinkę, piękne prezenty dla mnie....Kilka miesięcy potem powiedział....że wiedział, że Alina zostawiła mnie bez jedzenia, zajrzał do naszej lodówki i wiedział.
A Alina?....Zadzwoniłam do niej przed Wigilią i zapytałam "jak mogłas, jak możesz zasiąść do swojego syto zastawionego stołu wigilijnego mając świadomość, że ja na swoim stole nie mam nic?
W odpowiedzi usłyszałam że jest spełnioną Żoną i Matką, że nic jej nie brakuje a mnie wara od jej sumienia. A ja wieczorami siadałam w swoim pokoju i płakałam...że los taki spłatał mi figiel...dopiero straciłam co Mamę, jestem sama, w obcym kraju..za chwilę Wigilia a ja nie mam nic.

Minęły lata od tamtych zdarzeń...teraz rozmawiając z Przyjaciołką dowiaduję się o dalszych losach Aliny. Wtedy, gdy wróciła do domu miała wspaniała Wigilię...bardzo kochany Mąż, wspaniała Córka, dostatek w domu. Wtedy nie wiedziała, że jest to Jej ostatnia tak radosna Wigilia bo kolejną spędzała już samotnie. Mąż zmarł i dziwnym trafem przepisał dom na córkę. A córka w momencie dostania domu nagle przestała być wspaniała. Przeniosła Mamusię do jednego pokoiku...odwiedza Ją raz na dwa tygodnie. Mieszkają pod jednym dachem a jednak ona nie widuje córki. Jest na jej łasce bo Pan Mąż w testamencie zapisując córce dom,  nie zaznaczył nawet, że Alina ma prawo do dożywotniego w nim zamieszkania. Na dodatek zaraz po wspaniałej, obfitej Wigilii dopadła Ją choroba.Nowotwór....walczy z chorobą do dziś. Ma problem z chodzeniem, bolą kolana, nogi....żyje skromnie. Marzy Jej się pojechać do pracy do Niemiec ale na lekką sztelę....gdzie zakupy robi rodzina bo sama nie da rady, aby nie było żadnych schodów bo nie wejdzie, aby nie dźwigać bo nie ma siły. może być mała pensja byle lekka praca. Chce jechać na święta....bo perspektywa samotnej Wigilii, bez nikogo wpędza ją w depresję.
Nagle słyszę słowa Przyjaciółki ...Ewa, trzeba Jej pomóc, Ona tak zawsze dobrze mówi o Tobie, że byłaś najlepszą Jej zmienniczką. Że nie wychodziłaś przed szereg, robiłaś tylko to za co Ci płacili, konkretna, stanowcza. Ewa, Ona Cię tak dobrze wspomina...
-ale ja Jej nie..- odpalam krótko. Już dawno jej wybaczyłam ale...nie zapomniałam. Nie bierz mnie pod włos, nie słodź mi....nie chcę o Niej słyszeć.
Przy pożegnaniu z Przyjaciółką ponownie ponawia prośbę, aby spróbować Alinie pomoc. "Wiem, Ewa, że mimo wszystko postarasz się pomóc, napisz o tym, może gdzieś dla chorej Aliny znajdzie się lekka praca".
Los bywa bardzo przewrotny, bardzo nieprzewidywalny. Nasze Jutro zawsze jest niespodzianką. Bywa radością, bywa smutkiem ale i bywa rozpaczą. Bywa że nasze Jutro z którym wiążemy plany, marzenia nagle powala nas na kolana. Czy płaci nam pięknym za nadobne ? Czy wymierza nam sprawiedliwość?
Bardzo często się zdarza, że jadąc do pracy zapominacie o drugim człowieku. W komentarzach moich postów pragniecie wyrażać empatię, ale lubicie to robić w przestrzeni, bo nie ma wtedy potrzeby czegokolwiek ofiarowania...miłości, wsparcia, troski Ot po prostu zamykacie laptop...kończy się czytanie, kończy się empatia. Aż do czasu gdy nadejdzie nasze JUTRO.

ps. prośba o pomoc dla Aliny /lekka sztela/ jak najbardziej jest aktualna.
/EE/

1 komentarz: