sobota, 7 października 2017

Sposób na chandrę



13 lat temu mój świat nagle się diametralnie zmienił. Nagle zostałam sama z bólem, z kłopotami, bez pracy i domu. I ten pierwszy moment upłynął mi w zamartwianiu się, w marazmie. Uprzykrzałam życie swoje, ale także i moim przyjaciółkom. Chciałam aby dobrze się ze mną czuły, a mimo to klepałam tylko o swoich problemach i łzach. Wiedziałam, że prędzej czy później odsuną się ode mnie bo będą miały dosyć moich depresyjnych myśli i słów. I wtedy postanowiłam swoje łzy, wątpliwości przelewać na papier, do szuflady. Powoli taka terapia dawała rezultaty, bo to co kołatało się w głowie spoczywało sobie w szufladzie. Często po kilku dniach, gdy czytałam swoje zapiski, okazywało się, że to co problemem było, nagle okazywało się błahostką, drobiazgiem.
Nadal sobie piszę do szuflady. Nieraz w żartach tę moją szufladę nazywam szufladą zmartwień, ale to pozwala mi oczyścić umysł i cieszyć się każdym dniem.
Tak samo postępuję będąc w Niemczech, w pracy i do takiego pisania zachęcam wszystkie opiekunki. Wtedy gdy jesteście nieszczęśliwe, gdy bardzo tęsknicie, gdy pojawi się problem, chwyćcie  za długopis i piszcie. Nie obarczajcie troskami najbliższych. Ale piszcie też o swoich marzeniach i pragnieniach.
Nie traćcie czasu na bezsensowne programy w telewizji, nie rozmawiajcie godzinami na skypie czy chacie, nie odbierajcie za każdym razem telefonu gdy zadzwoni.
Nie zastanawiajcie się nad ortografią, czy mówi się "tą" czy "tę", "wziąć" czy "wziąść", "poszłem" czy "poszedłem". Nie łamcie sobie też głowy czy, postawić dwukropek czy średnik.
Nie zastanawiajcie się też godzinami czy pisać długopisem czy ołówkiem, czy korzystać z komputera czy notesu. Nie ma też potrzeby, abyście za każdym razem gdy chwycicie za długopis myślały o źle ocenionym w szkole wypracowaniu. Nie narzekajcie, że na dworze jest gorąco lub za zimno, zbyt duszno, albo zbyt przyjemnie, by pisać. Nie analizujcie każdego napisanego słowa, pomysłu nim nie napiszecie pierwszego zdania. Nie musicie być perfekcyjne, bo i nikt tego od Was nie wymaga.
Nie unikajcie własnego stylu. Bądźcie sobą.
Nie piłujcie wtedy paznokci, nie myślcie o podlewaniu kwiatów, o posprzątaniu w piwnicy czy o podopiecznym. Pisząc nie próbujcie zapomnieć o swoich smutkach, radościach, ulubionej muzyce, książce. Nie marnujcie czasu na narzekanie, nie redagujcie podczas pisania, nie sprawdzajcie gramatyki i interpunkcji póki nie skończycie choćby jednego akapitu.
Nie czekajcie na czas, gdy rzucicie palenie, dzieci podrosną, na miłość życia, czy później na rozwód...nie czekajcie na odpowiedni czas. Nie czekajcie na swoje muszę mieć natchnienie, czy aż do momentu, gdy lekarz powie, że zostało Wam pół roku życia...bo umrzecie zabierając wszystkie nienapisane słowa.
Oj...chyba się zapędziłam....nie umierajcie..piszcie a same zauważycie, że nie każdy problem problemem był, że czas szybciej biegnie, że nagle każdy dzień wita Was słońcem.
Moje pisanie trwa już 13 lat, weszło w nawyk. Już nie bombarduje przyjaciół narzekaniem, biadoleniem..bo ileż można.
/EE/

6 komentarzy:

  1. pięknie napisane-zacznę od dziś,tylko od czego zacząć?.Może od tego ,że od czterech lat jestem wciąż nie na miejscu,może wtedy będzie mi łatwiej?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zacznij od tego co najbardziej uwiera...nie musisz budować zdań,,możesz w punktach...gdy już tylko zaczniesz to samo pójdzie dalej....pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Miałam i mam tak samo jak Ty Ewuniu i dlatego też, zaczęłam pisać i prowadzić swoje blogi, na które każdego Czytelnika zapraszam :) Chociaż, od pewnego czasu - stanełam w miejscu, ale zamierzam w najblizszym czasie powrócić do mojego dalszego ich pisania. To prawda, jeśli wyrzucimy z siebie to co boli a także będziemy się z innymi dzielić naszymi radościami i małymi życiowymi sukcesami, to będzie nam lżej i radośniej bo wtedy przekonamy się, że nie jesteśmy sami w takich sytuacjach a najważniejsze jest to, że czas pokazuje jak bardzo jesteśmy innym/podobnym nam potrzebni by również, zmogli swoje przeciwności życia i powrócili do jego radości. Jak zwykle, poruszyłaś bardzo istotny i ogromnie ważny temat, który motywuje każdą z nas do działania a tym samym do poprawienia własnego i rodzinnego życia i bytu. Dziękuje ślicznie, za Twój trud pisania i dzielenia się z nami dobrymi radami, które są bezcennym balsamem na strapione serce i pocieszenie ducha. Moc serdeczności Ewuniu *

    OdpowiedzUsuń
  3. Halinko a ja Tobie dziękuję...i nawet nie za komentarz....Dziękuję że Jesteś....zawsze pełna optymizmu i wiary w drugiego człowieka. To bezcenne. Słonecznego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń