sobota, 14 października 2017

Mówią, że jesteś szmata....nie wierz im



Jestem już tu tydzień.To dopiero moja druga praca, jeszcze nie wiem co wolno mi, co nie. Jeszcze nie umiem się upomnieć. Zawsze mi się wydawało, że czym chata bogata tym rada, ale tutaj jest inaczej. Rzucają mi jakieś świństwo do jedzenia, krzyczą, ciągle narzekają. Staram się wszystko robić jak najlepiej, a oni ciągle narzekają. Może faktycznie jestem jakaś nierozgarnięta. I jeszcze ten mój słaby język niemiecki. Nieraz coś mówią, wiem że o mnie..ale nie rozumiem. To chyba jednak, patrząc na ich twarze nic miłego. Boże co ja tutaj robię. Dlaczego los zmusił mnie do takiej poniewierki. Moi rodzice pewnie płaczą tam u góry patrząc na mnie, a Babcia to już na pewno w grobie się przewraca, że jakiś Niemiec, tyle lat po wojnie...tak traktuje jej wnuczkę. Ale ja muszę...Muszę do końca roku wykupić mieszkanie, inaczej wyrzucą mnie na ulicę. To mieszkanie po Mamie, kolejowe, a ja nigdy nie pracując na kolei, nie mam do niego żadnych praw. Tak powiedzieli, ale dali mi szansę..jak wykupię do końca roku to będzie moje. Będę miała dach nad głową. Muszę tu wytrzymać. A potem szybko dwie inne prace i będę miała kasę na mieszkanie.
 Dam radę, przetrwam..tylko teraz jestem głodna. Kiedy ja ostatni raz jadłam coś normalnego? Często odmawiam tu jedzenia to fakt, nie mogę, mimo głodu nie mogę tknąć tego. Nieświeże, stare, jakieś podejrzane. Sklep daleko, a nawet gdyby był blisko nie mam kasy. Mam tylko tyle, aby w razie czego zamówić bus. Zaraz będzie obiad. Co tym razem podadzą córki? Już nawet przestałam marzyć o jakimś mięsie, jakieś rybie. Niech będą chociaż kartofle, byle nie czarne.
Siadam z moją podopieczna do stołu. Ma Alzheimera. Jest dobra, tylko chora. Nie wie co się wokół niej dzieje. Muszę także ją karmić. Szkoda mi jej, ale mnie siebie też. Wchodzi córka , podaje talerze na którym są tylko kartofle. Jedna łyżka kartofli. I nagle dorzuca puszkę. Mówi to dla Was, na dwie. Na obiad. Przyglądam się tej puszcze, to śledź w pomidorach. To nasz obiad.W Polsce taka puszkę otwierało się nie raz na kolację, a tutaj to obiad. Otwieram ją, w środku półtora śledzia. Jednego kładę na talerz pacjentki, trochę sosu. Zaczynam ją karmić. Ona nie wie co je, jest jej wszystko jedno. Po chwili dokładam jej jeszcze z mojej połówki kawałek. Ona chyba też jest głodna. Zjadam tę 1/4 śledzia i te kartofle. Przynajmniej wiem, że to czyste, więc jem. Za chwilę godzina pauzy. Odpocznę od tego syfu tutaj. Może pójdę na spacer do lasu. Wykrzyczę swój żal. Ale nagle słyszę, że dzisiaj nie będę miała pauzy bo trzeba skończyć prasowanie. Prasuję rzeczy podopiecznej i rodzin córek. Sporo tego. Cicho mówię, że mam pauzę, że chcę na spacer. W odpowiedzi słyszę, że jest prasowanie, a jak mi się nie podoba to won do Polski. Że nic nie robiłam do południa, że nic tu nie robię, a jedzenie kosztuje i utrzymanie mnie. Słyszę teraz memorandum o brudnych, leniwych Polkach. 
Nagle nie wytrzymuję i ze łzami w oczach mówię o jej złym traktowaniu, że mam dość, że zjeżdżam do domu.
Śmieje się...mówi proszę bardzo...wynocha. Mówię, że ma mi zapłacić za tydzień pracy i podróż. W głowie odzywają się alarmujące dzwonki..mieszkanie, kredyt, nie mam kasy, nie mam pracy. ale mam dość. Chcę do domu. I nagle słyszę słowa....kasy nie ma, dopiero jak skończę 6 tyg. Mówię jej o zapłacie za już przepracowany tydzień. Ona kręci głową i powtarza, jak skończy się 6 tyg. Biegnę do swojego pokoju, łzy spływają mi ciurkiem po twarzy. Co robić? Nie wytrzymam tego. Dlaczego mnie to spotyka? Musze mieć kasę choćby za tydzień. Pośredniczce muszę zapłacić za pracę 200
euro. Jej nie obchodzi, że mi tu źle, że to jej wina, że wsadziła mnie tutaj. Trzeba jej zapłacić. A z czego jak Niemka odmawia zapłaty za mój tydzień ? Na busa mam, ale to też kasa pożyczona od przyjaciółki. Wiem, że ona poczeka w razie czego, ale skąd wezmę na kolejny wyjazd? Kto pożyczy? Tylu miałam znajomych gdy było dobrze, a teraz jak bieda to niewielu zostało. I to mieszkanie na głowie. Nic, muszę zostać tutaj te 6 tyg.
Powoli schodzę na dół, słyszę jak córka coś głośno opowiada, śmieje się, słyszę słowa dumm Ewa...Wracam biegiem na górę, szukam gorączkowo numerów na busa. Mam, chwytam komórkę, mam jeszcze 5 zł na niej. Nie było tutaj telef. do Polski, dwa razy zadzwoniłam z komórki. 1-2 minuty i bach 10 zł szlag trafił. Zamawiam resztkami kasy busa. Jadę do domu, co ma być to będzie. Najwyżej jak zajadę, to po dwóch dniach pojadę znowu. Jakoś nadrobię tę stratę i to miejsce. Powoli się uspokajam, gdy nagle znowu dopadają mnie czarne myśli...za co zapłacę pośredniczce, a mieszkanie? Nie muszę odwołać busa i muszę tu zostać. ..Walczę ze sobą każdą kolejna sekundę, każdą kolejną minutę.

Wtedy, 13 lat temu, po długiej walce sama ze swoimi myślami jednak wróciłam do domu. Bez kasy, mając na głowie zobowiązania pieniężne. Przy wsparciu przyjaciół, po kolejnych wyjazdach wykupiłam te mieszkanie, spłaciłam długi, stanęłam mocno na nogi.
To co przeżywałam te 13 lat temu, w czasach gdy nie było laptopów, smartfonów, agencji / a przynajmniej ja o ich istnieniu nie wiedziałam/ wspominam jak koszmar. Staram się nie wracać myślą do tamtych dni, do tamtych przeżyć.
To Wasze komentarze, te złośliwe, pełne jadu wyzute z uczuć, że o empatii nawet nie wspomnę, sprawiły, że dzisiejszym postem wróciłam do tamtych dni, lat. Czytałam wczoraj....że te które sobie pozwalają to szmaty, to głupie, a mnie serce się kraje, łzy same się cisną do oczu....bo ja te 13 lat temu nie byłam żadną szmatą...ja byłam tylko biedna. Ja bałam się, że będę musiała mieszkać pod mostem.
Te wszystkie kobiety, które pomimo wszystko trwają na swoich posterunkach tez nie są szmatami, tez nie są głupie. One po prostu, mimo wstydu, mimo, że o tym nie mówią, muszą tam być i trwać.
I to przed tymi właśnie kobietami ja chylę głowę, bo jak bardzo muszą kochać swoich bliskich, swoich mężów, dzieci, że aby tylko im pomóc trwają na niegodnych miejscach. Gdzie za miłość do bliskich płacą wysoką cenę. Cenę głodu, poniżania i poniewierki. Bo robią to przecież dla własnych rodzin.
To tym kobietom należy się największy szacunek, największe podziękowania. To One są  największym dowodem odwagi.
Mówisz o niej szmata a ja Ci powiem, że tylko tchórze krytykują. Krytykują tylko dlatego, że dzięki temu czuja się lepiej ze swoim brakiem odwagi, by samemu dokonać czegoś śmiałego. Dlatego najlepsze /choć często najtrudniejsze/. co można zrobić to ignorować ich krytykę. Bo to jak mówią o innych, najlepiej świadczy właśnie o nich. One zapomniały, że nie ma liderów, ludzi, którzy w którymś momencie nie ugięli kolan i nie wznieśli wzroku ku niebu w poszukiwaniu determinacji, siły i spokoju. Te które nazywacie głupimi, szmatami już to znają, przeszły przez to lub przechodzą..ale  Wami mądralińskimi wszystko jeszcze jest przed.
Opowiedziałam fragment mojej historii w hołdzie tym kobietom, które są i pracują w miejscach, w których nigdy nie powinny się znaleźć. Opowiedziałam tę historię bo los tych kobiet był i moim losem. Każdego z czytających proszę aby nie deptał jej, nie deptał ich własności i ich osiągnięć.

PS. jutro opowiem o wcześniejszych zjazdach, gdy jestem na umowie z agencją.
/EE/




4 komentarze:

  1. Jezu,jakie to prawdziwe.Ja wyjechałam z agencją ,najgorszą jaka może być,bez języka i też znosiłam wszystko-złe słowa ,złe traktowanie,brak pauzy,poniżanie-ale wiedziałam że jak się poddam nie spłacę długów,wciąż będę pożyczać na życie,na przetrwanie.Owszem ,mogłam wrócić do pracy w Polsce,ale nie zmieniłabym niczego w moim życiu,a możliwe że straciłabym wszystko na co pracowałam 30 lat.Nie poddałam się,pospłacałam długi,podniosłam głowę,wstałam z kolan i wcale nie czuję się szmatą,przeciwnie-jestem dumna że dałam radę ,że potrafiłam w wieku 52 lat zmienić swoje życie i nie przestałam być Polką,która ma honor .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. Tak to bardzo prawdziwe i piękne dałaś radę jesteś wielka tak jak my wszystkie mamy lepsze i gorsze dni ale dajemy i damy radę i jesteśmy z siebie dumne .

      Usuń
  2. SZACUN. Jesteś wielka. Nie mam aż tak przykrych doświadczeń (i dzięki Bogu). Ale Twój blog przywraca mi chęć do życia i wiarę w dobrych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za to co napisałaś..... jakby o mnie ale z przed czterech lat

    OdpowiedzUsuń