wtorek, 25 lipca 2017

Szpitale niemieckie



Okolice Bremen. Odwiedzam moją pacjentkę w szpitalu.
Ładny, duży ceglany gmach. Ładne, nowoczesne korytarze. Ale już wchodząc na salę doznaję szoku...bo oto nagle cofnęłam się w czasie do lat powojennych. Łóżka szpitalne - metalowe (jak na poniższym zdjęciu). Aby pacjenci nie zrobili sobie krzywdy są obandażowane. Poza łózkami nie ma w nich nic jedynie maleńkie metalowe szafeczki. Brak telewizora. Jest możliwość posiadania telefonu ale jak się dowiaduje jest to tak droga usługa, że korzysta z niej niewielu.
Na jednym z łóżek rzucający się i krzyczący pacjent. Idę szukać pielęgniarki Głucho i pusto wszędzie. po około kwadransie wreszcie odnajduję pielęgniarkę. Informuję ją o krzyczącym pacjencie. Próbuje mi się tłumaczyć, że jest sama na oddziale a pacjentów tyle. Tego dnia już jej więcej nie zobaczyłam zaś pacjentowi pozostał tylko krzyk.
Kolejnego dnia miałam szczęście rozmawiać z ordynatorem oddziału. Nasza rozmowa zeszła na polską i niemiecką służbę zdrowia. Okazuje się, że w niemieckich szpitalach podobnie jak u nas panuje deficyt na personel pielęgniarski i podobnie także jak u nas zbyt nisko są opłacane.
Co do lekarzy zaś....mają się oni całkiem nieźle i w przeciwieństwie do polskich lekarzy nie muszą "skakać" z dyżuru na dyżur a z jednej szpitalnej pensji mogą bardzo, bardzo godnie żyć. Być może dlatego niezbyt często widuję tutaj w Niemczech prywatne gabinety. Dowiedziałam się także, że szpitale na ogół nie narzekają na brak środków na materiały opatrunkowe, pampersy itp.
Reasumując mogę stwierdzić, że te wielkie, bogate Niemcy też niestety o służbie zdrowia jakby zapominają. a często słyszane głosy jak to w niemieckich szpitalach jest super są często opowieściami przesadzonymi.
/EE/




1 komentarz:

  1. To prawda.Też odwiedzałam podopieczną w szpitalu.Skromnie tam,a o pomoc trudno się doprosić.

    OdpowiedzUsuń