środa, 31 stycznia 2018

Dziękuję...proszę



W tej trudnej pracy opiekunki często mam dylematy. Dylematy natury moralnej.
Większość z nas została przez swoich rodziców nauczona słów "dziękuję", "proszę". Tłumaczono nam, że poza grzecznością, słowa te potrafią otworzyć przed nami wszystkie drzwi. Że ułatwiają życie, że jesteśmy bardziej lubiani i szanowani. Dziękowaliśmy rodzicom, naszym nauczycielom, koleżankom, mężowi, potem dzieciom i wnukom. Pani w sklepie, sprzątaczce, znajomej i nieznajomej.
I nagle przewrotny los rzuca mnie do małego miasteczka, do podopiecznej, która tych słów nie zna.
Ta kobieta, teraz już złamana chorobą nie dziękuję. Nigdy, nikomu nie podziękowała. Pytałam czy kiedykolwiek podziękowała swoim bliskim...po długiej przerwie mówi do mnie "nie"
I żyjąc teraz z Nią pod jednym dachem, przebywając z Nią non stop, zauważam, że to nie tylko jest jakieś jej oświadczenie, ale prawda. Odwiedziły Ją sąsiadki...raczyła odpowiadać tylko na pytania. Tak z łaski, na odczepnego.Gdy synowie pomagają jej wstać gdy upada, czy gdy wstają do niej w nocy też tego słowa nie słyszą.
Jak można przeżyć 80 lat w tak arogancki sposób, bo przecież brak kultury, brak grzeczności to arogancja. Gdyby jeszcze ta kobieta dorobiła się majątku ciężką swoją pracą. Ale nie, ta kobieta poza urodzeniem dzieci nie zrobiła nic więcej.
Oglądam Jej stare fotografie. Na nich "dama' w długiej sukni, niezbyt ładna ale zadbana, elegancka. Na ten Jej wygląd pracowali inni. Mąż, który na tę suknię zapracował, sprzedawczyni lub krawcowa, którzy sprzedali ją lub uszyli. Fryzjerka odpowiedzialna za uczesanie. I nikt nie usłyszał słowa "dziękuję". Roszczenie, bo Jej się należy, bo inni muszą. Bo jednemu urodziła dzieci a innym przecież płaci...i to nic, że nie swoimi pieniędzmi.
Staram się wykonywać swoją pracę tak jak zawsze, sumiennie i nie czekając na słowa "dziękuję" czy "proszę", ale czasami w mojej kieszeni sam się otwiera scyzoryk.
Staram się nie myśleć o tym, staram się nie myśleć, że tak wielu dobrych ludzi, empatycznych o tzw. złotym sercu umiera w samotności, w zapomnieniu a ta kobieta urodzona w "polu" /biedna chłopska rodzina/a teraz "dama", nie umiejąca okazać ani szacunku, wdzięczności, będąca grzeczna dla mnie, ale tylko dlatego, że mnie potrzebuje, umiera  otoczona troskliwą rodziną. Gdzie tu sprawiedliwość? Przecież już sama Geppert śpiewała "jakie życie, taka śmierć", a może w życiu tylko śmierć bywa sprawiedliwa, bo dosięga wszystkich?
 To nie wina jej charakteru..może tak właśnie mają ludzie starsi? Teraz gdy odwiedzam polskie domy, polskich seniorów dostrzegam jakże wiele podobieństw. Często słyszę: "syn musi to", "córka musi tamto". Bo jej się należy. A przecież ani syn ani córka nic nie musi. Powinni, ale nie muszą. Czy ktoś z nas cieszy się z obecności kogoś bliskiego, gdy wie, że ten ktoś musi.? Musi, ale wcale tego nie chce?
A nasze polskie opiekunki?..te empatyczne, te super. Jakże często coś wymuszają, żądają, bo im się należy, bo one tak chcą. Zapominają o słowie "proszę" a także o słowie "dziękuję".
Ktoś powie, ktoś mi zarzuci, że jestem złośliwa, że znowu się czepiam, że jestem niesprawiedliwa..i pewnie po części będzie miał rację, bo świat wokół nas nigdy nie był idealny i nie będzie.
Ktoś mi powie...to jest asertywność. Jakże teraz modne słowo, ta "asertywność". Tylko, że w tym uwielbieniu dla słowa stajemy się po prostu aroganccy. Słowa opiekunek " nie jestem po to by spełniać oczekiwania podopiecznych" zbyt często wypowiadane to nie jest asertywność. To już arogancja. Bo zapominają wtedy, że i inni ludzie nie są po to aby spełniać opiekunki oczekiwania.
Nasza roszczeniowość, bo ktoś musi, bo mi się należy może sprawić, że zostaniemy sami. Że zagrozi nam samotność. A ja tak bardzo bym chciała, aby samotność była zawsze własnym wyborem i by jej nie doświadczać wbrew własnej woli.
/EE/

6 komentarzy:

  1. Po tym, co mówimy, jak mówimy... Asertywność i chamstwo to dwie różne sprawy. Mój mąż często powtarza: ja nic nie muszę - ewentualnie mogę. Ale, tak jak piszesz, jest wielu ludzi, którym się należy, wobec których inni muszą. Może to kwestia wychowania, kultury (czy raczej jej braku), ale na pewno to nie asertywność. Dziękuję Ewo. Dziękuję, że jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Ewo. W nawiązaniu do Twego posta. Musimy pamiętać i jest to dla nas czasem szokujące, że niestety spotykamy się z zupełnie inną KULTURĄ. Kulturą i obyczajowością. Niemcy są przecież tak wymieszani kulturowo z innymi nacjami, że nie sposób chyba znaleźć korzenie typowo niemieckie. Przez tę inność natrafiamy na wiele niezrozumiałych dla nas zachowań i nie próbujmy ich zrozumieć. Najbezpieczniej jest po prostu automatycznie zaakceptować tak ma być i koniec. Jestem u rodziny, małżeństwa które od początku istnienia miejscowości zajmowali czołowe pozycje, syn przejął interes ojca, córka kontynuuje zajęcie matki. A rodzice? Mieszkają w mieście, są chorzy po udarach i innych dolegliwościach. Z tej racji nie "brylują już na salonach". A co salony. CISZA. Od rana do wieczora nikt. W piątki wieczorem rodzina. W rocznicę urodzin znajomi. Jeśli załatwiamy coś w centrum zaczyna się. A dzień dobry, witaj co u Ciebie. 20 min rozmowy bla bla bla. Uścisk dłoni i cisza. Może tak bez przesady, ale na mój 4 miesięczny pobyt dwa razy zapowiedzieli się goście. I co się okazało. Od rana strojenie się bo goście, szybko obiad, pauza bo goście. Ja się pytam więc jaką zastawę, jaki obrus, co z tymi śmieciami ze stołu bo na stole mnóstwo tabletek, karteczek, notatek i gazety z krzyżówkami, czyli ich codzienność. Spojrzeli na mnie niejasno. Więc stwierdziłem że do mnie należy kontynuacja. Oczyściłem stół, obrus był względny więc pytam ile osób przyjdzie? Dwie. Uszykowałem zastawę. Postawiłem na stole a oni chcieli już coś powiedzieć, ale właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi.
    Przybyli. Z bukietem kwiatów, czekoladkami, Ciastem tortowym i alkoholem. Zaprosiłem ich do stołu, podałem kawę, herbatę. Poszedłem do siebie.
    Kolejna wizyta wiec podobnie jak za pierwszym razem zaczynam sprzątać stół, a ONI mi mówią, że nie trzeba, dziś bez zastawy, żadnej kawy czy herbaty. OK! W takim razie idę do siebie. Dzwonek Nadeszli z bukietem kwiatów, czekoladkami, alkoholem i przeróżnymi samodzielnie upieczonymi ciastkami. Rodzina chętnie wszystko przyjęła i usiedli razem na kanapie. Goście gadali, gospodarze sączyli wodę i tak po pół godziny słyszę CISZA. zaniepokojony schodzę na dół a gości nie ma. Gospodarze rozkoszują się "ZDOBYTYMI SMAKOŁYKAMI".
    Czy w polskiej rzeczywistości byłoby to do pojęcia i zaakceptowania. Ale tu cóż. Jaki Kraj Takie Obyczaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pięknie napisane..czytałam z zapartym tchem....dziękuję Ci pięknie za komentarz i proszę o więcej.

      Usuń
  3. Wszystko co opisałaś się zgadza i można by powiedzieć taki świat, ale właśnie ten świat tworzymy my ludzie i już nie jest tak bardzo istotne to, jakiej nacji jesteśmy. Co kraj, to inny zwyczaj i obyczaj ale jakkolwiek by nie było, to jedni na drugich mają ogromny wpływ a więc można by powiedzieć, że nie ma już całkiem czystych nacji i dlatego mamy co mamy na obecny czas - ogólnie rzecz biorąc, to chaos i zmieszanie wszystkich kultur razem i to tak, że trudno się w tym wszystkim odnaleźć. A wszystko, zależy od rodzinnej kultury i wychowania - co potem, skutkuje na nasze całe życie i nie tylko bo i na naszych potomnych również. Pamiętam czasy mojego dzieciństwa, jak rodzice uczyli mnie dosłownie wszystkiego - począwszy od słów: proszę, dziękuje i przepraszam - to były słowa kluczowe każdego dnia, niezależnie od sytuacji bo zawsze jest tak: że trzeba kogoś o coś poprosić lub też powiedzieć dziękuje a często też się zdarza, że i przeprosić też należy - kiedy sprawimy komuś przykrość, a więc dla mnie to codzienna norma w moim stanie bycia i życia gdziekolwiek jestem. Dlatego też, dzisiejszego świata nie-rozumiem a najbardziej tego i to bez względu na nację, że każdy sobie coś rości - nie dając nic dobrego w zamian, jak też dzieli wszystko i wszystkich na rożnego rodzaju kategorie tj. na ja a ty, na my - oni czy wy, na moje a twoje lub nasze i wasze i.t.p. I po co, to wszystko? Czyż nie można uznać, że wszystko co moje to też i twoje a twoje w pewnym sensie również może być moje, jeśli się rozumiemy i dzielimy się z serca w razie życiowej potrzeby, wystarczy chcieć drugiego człowieka traktować jak siebie samego i to niezależnie na nację, bo jakkolwiek by nie było to każdy z nas jest tylko i wyłącznie Człowiekiem, a nie nacją. I jeśli tak będziemy postępować, to świat stanie się o dużo lepszy i piękniejszy i oby tak się stało i było, bo inaczej to ludzkość sama siebie nawzajem unicestwi a szkoda. W moim świecie, nie ma podziałów bo ich w ogóle nie toleruję i po prostu na każdego Człowieka spoglądam jak na samą siebie, pod dosłownie każdym życia względem i też nie ma słowa: ja -ty i oni, tak zwyczajnie i po prostu jesteśmy My tu i teraz i to jest dla mnie najważniejsze. Owszem, jestem świadoma różnic pomiędzy nami wszystkimi, ale czyż nie można dochodzić do pozytywnych kompromisów dla dobra nas wszystkich? Można, wystarczy naprawdę chcieć i wtedy jest wszystko tak jak być powinno i na swoim miejscu, a słowa są kluczem nie tylko w tych trzech gestach jak proszę, dziękuje i przepraszam - ale w całym naszym zachowaniu, wobec drugiego Człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyjazdy do pracy w opiece, także mnie bardzo dużo nauczyły - pomimo, że mam już ogrom różnego rodzaju doświadczeń a najbardziej tego, że należy się liczyć i to z całym poważaniem każdego Człowieka tak jak sami chcemy/chcielibyśmy być traktowani i tu absolutnie żadna nacja i zwyczaj oraz obyczaj nie ma nic do rzeczy, bo człowiek jest tylko Człowiekiem a szczególnie na starość i to dla nas Opiekunów powinno być podstawą naszej opiekuńczej pracy, a wtedy z pewnością i wzajemne relacje się poprawią i tego jestem pewna, bo sama przez tego rodzaju stany przeszłam właśnie pracując w opiece przy Seniorach i to nie tylko w Polsce, ale też w Niemczech. I tu język nie jest w niczym aż tak ważny, bo ważne jest to czy umiemy przemawiać Sercem a Serce, nigdy nie powie obraźliwych słów ani też nikogo nie-zignoruje i żadnej potrzeby bytu i życia nie lekceważy i to jest to, czego należy się w swojej codzienności życia trzymać i to nie tylko w pracy ale na co-dzień, gdyż jest to świadectwo nas samych i naszej kultury oraz naszych życiowych wartości, na które świat nie powinien mieć absolutnie żadnego wpływu, bez względu na okoliczności w jakich się znajdujemy. Ponieważ, być może nie wszystko ale bardzo dużo zależy od nas samych i tacy właśnie jacy jesteśmy - taki wokół nas staje sie świat, może nie do końca ale jednak o dużo lepszy i piękniejszy - wiem to z własnego doświadczenia i dlatego, to jest dla mnie najważniejsze tak w moim własnym świecie - jak też, w którym realnie jestem i bytuję każdego dnia. Wybacz, że tak się rozpisałam ale temat jaki poruszyłaś bardzo mnie zmotywował do napisania tychże właśnie słów. Bardzo dziękuje Droga Ewuniu, że tego rodzaju tematy na swoim blogu poruszasz co świadczy o Twojej prawości Serca, jak też o wielkiej odwadze i tak trzymaj, bez względu na to jak ktoś Cię odbiera i czy się to komuś podoba czy też nie. Po prostu bądź Sobą, bo to jest najważniejsze...

    ...Moc serdeczności dla Ciebie Serce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halinko..buziaki dla Ciebie. Dziękuję....proszę..o więcej tak madrych komentarzy..i przepraszam, że nie zawsze odpowiadam. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń