czwartek, 25 stycznia 2018

Brak chemii



Bywa, że pracując u rodziny mamy problem z wyżywieniem. Bywa, że nie ma obiadu, a kolacja to stara, sucha bułka.
Pamiętam sytuację, gdy zwróciłam się w takiej sytuacji do agencji z prośbą o interwencję. Pierwsze co usłyszałam po kilku dniach trwającej tej niby interwencji to : " rodzina powiedziała, że jest brak chemii między mną a podopieczną". Szacowna jeleniogórska agencja, uważająca siebie za jedną z najlepszych stwierdza, ze mój pusty brzuch, głód jest spowodowany brakiem chemii. Agencja szczęśliwa, że tak dobrze zainterweniowała a ja się zastanawiam skąd ten samozachwyt nad wspaniałością agencji. Przecież trudno aby miedzy mną a podopieczną była "chemia" skoro chodzę głodna..to po pierwsze. A po drugie, bez względu na to czy czy tzw. chemia jest czy nie wyżywienie winno być zapewnione. I to niestety lezy w gestii Agencji, która nas do pracy wysyła. I o tym zresztą zapewniają agencje...że zapewniają wyżywienie. Bo nie spotkałam jeszcze oferty w której podano by , że wyżywienie jest uzależnione od "chemii" między opiekunką a podopiecznym.
Agencje..i to nie tylko ta moja wzmiankowana jeleniogórska, bardzo często zakrywają swój brak profesjonalizmu słowami "brak chemii" i jakże również często gdy jedna z opiekunek rezygnuje z takiej niesprawdzonej "szteli" wysyła kolejną tłumacząc, że poprzedniczka zrezygnowała bo nie było "chemii". Nie mówi, że nie ma wyżywienia bo agencja ma to w d...., ale twierdzi, że brak "chemii".
Tylko patrzeć jak agencje zaczną wypłacać pensję kierując się posiadaniem czy też nie "chemii" wobec opiekunki-kobiety.
Takie tłumaczenie się Agencji niestety jest już standardem. I to tylko w tym środowisku zawodowym,bo czy ktoś słyszał, aby lekarz udzielał pomocy według tego czy czuje "chemię" czy też nie wobec pacjenta. Czy ktoś widział, aby gdy przyjeżdża niemieckie pflegerin, podopieczna kierowała się "chemią" ?
Czy agencje zapominają, że zawód opiekunki nie jest tożsamym z pracą w domu publicznym, gdzie klient wybiera sobie prostytutkę kierując się tzw. "chemią". Bo tam klientowi ma "stanąć" na widok panienki..ale podopiecznym naszym nie.
My jedziemy do pracy jako opiekunki, pomóc staremu, choremu człowiekowi i nie kierujemy się "chemią". Bo każdy człowiek ma prawo do pomocy. Ja nie muszę "kochać" pacjenta aby mu rzetelnie pomagać, traktować go z należnym mu szacunkiem.
Niestety bardzo często tę tzw. "chemię" wykorzystują rodziny, podopieczni czy agencje by rozwiązać z opiekunką umowę. Jakże często jest to argument dla agencji aby przypisać winę za ten stan opiekunkę, by mieć pretekst do potrąceń, nakładania kar.
Kiepskie Agencje gdy brak jest argumentów do potrąceń, gdy chcą ukryć swoją nieudolność nagle rzucają " jakże nam przykro...to brak chemii".
Nie dziwota zatem, ze ja straciłam "chemię" wobec polskich agencji. Mnie już nic nie staje, gdy z nimi rozmawiam i gdy wysłuchuje o ich wspaniałościach.
Cóż taki mamy klimat.
/EE/

1 komentarz:

  1. Dlatego też kiedy jadę na jakąkolwiek sztelę, zabieram z sobą co nieco naszego polskiego jedzenia (zazwyczaj produkty różnego rodzaju tj by mieć obiad, bśdź na śniadanie lub kolację a także własną kawę i herbatki) oczywiscie jest to żywność długoterminowa i wtedy nie muszę się martwić - że bedę, czy jestem głodna. Ponieważ, najlepiej jest polegać na samym sobie bez względu na miejsce i czas. Chociaż do tej pory, nie miałam nigdzie problemu z zakupem odpowiedziej żywności tak dla podopiecznej jak i dla mnie i oby tak było zawsze, zaś żywnosć którą z sobą przywożę (na wszelki wypadek) zużywam w pierwszych dniach mojej pracy, dzieląc się nią z moją podopieczną. Która, bardzo sobie chwali Polskie produkty i jest ich smakiem zachwycona, co też między innymi sprawia mi wielką radość że tak właśnie jest a rodzina też jest zadowolona, co buduje pomiędzy nami dobre relacje. Nie wiem, jak to jest ze strony agencji bo do tej pory jeździłam prywatnie a więc, nie moge się w tej kwesti wypowiadać bo byłam wobec nich nie w porządku, ale jeśli tak bywa jak napisałaś... to swiadczy o tym, że dana agencja nie docenia swoich pracowników i tym samym sama sobie robi pod górkę, co burzy do niej zaufanie - a to przecież jest najważniejsza sprawa pomiędzy pracodawcą a pracownikiem i powinno być to obustronnie docenione, gdyż inaczej jest właśnie mnustwo różnego rodzaju niedomówień i daleko idących kłopotów - które, nikomu z nas nie są potrzebne i dlatego też, warto przed wyjazdem pomyśleć o sobie na wypadek różnych sytuacji na szteli. Po prostu, wziąć mniej ubrań a zabrać ze sobą długoterminowy prowiant i wtedy jest o wiele mniej kłopotów. Zaś moje kłopoty na sztelach, to problemy ze zmienniczkami :( które bywaja często bardzo niezrównoważone psychicznie i ogromnie nieodpowiedzialne, z powodu czego po raz drugi nie chcę mieć z nimi nic do czynienia i dlatego też, za każdym razem muszę sobie szukać nowej pracy. Niestety, smutne to ale prawdziwe. Wiele by o tym pisać, lecz nie ma sensu wracać do tak nie miłych wspomnień. Zaznaczę tylko, że nie wiele jest sumiennych i odpowiedzialnych a także uczciwych zmienniczek/opiekunek, z którymi dałoby się na dłuższy czas pozytywnie współpracować dla dobra naszych podopiecznych, jak i dla nas samych. Dobrze, że o tym wszystkim piszesz... bo daje to możliwość, rozważania różnego rodzaju sytuacji i się wypowiedzenia o nich pod Twoimi postami. Moc serdeczności Ewuniu

    OdpowiedzUsuń