poniedziałek, 4 września 2017

Wiesbaden cz.2

Po raz kolejny wróciłam do Wiesbaden trzy tygodnie temu. Moja podopieczna tym razem jest na tzw. chodzie, ale z zaawansowaną demencją. Rozpoznaje mnie po głosie. Bywa, że gdy przychodzi ktoś do domu łapie mnie kurczowo za rękę. Trzyma mocno. Widać, że boi się wszystkiego, co nowe. Małe dziecko z bardzo długim stażem doświadczeń. Jest samotna a nadzór sprawuje opiekun prawny. Przykrym jest dla mnie widok cwaniactwa w wykonaniu deutsche pflegerin, deutsche panie do towarzystwa. Bo osobę samotną, bezbronną często chorą jakże łatwo wykorzystać.
 Ponieważ tym razem trafiłam na agencję, która wyegzekwowała 7- godzinny czas pracy tym samym wiele czasu mam na zwiedzanie tego starego i pięknego Wiesbaden. A jest i co zwiedzać i co wspominać, bo Wiesbaden jako chyba jedyne miasto w Niemczech nie ucierpiało podczas wojen światowych. Po drugiej stronie Renu widać miasto Mainz doszczętnie zniszczone podczas II wojny światowej o tyle w Wiesbaden nie spadła żadna bomba. Zachowały się więc piękne, stare kamienice z rzeźbionymi ornamentami i fasadami.
 Warto zobaczyć słynne na cały świat Kasino, przepiękny ratusz i wspaniałe kościoły. W Wiesbaden znajduje się także cerkiew odwiedzona przez Putina. Mnie nie bardzo powaliła na nogi, bo widziałam piękniejsze, ale na pewno atrakcją turystyczną dla Niemców jest. Nad Renem w parku zamkowym żyją na wolności papugi. Wszystkie koloru zielonego więc nieraz ciężko jest je wypatrzeć wśród drzew. Znalazły tutaj swój dom i żyją na wolności przez cały rok. Na pewnym wzniesieniu znajdują się rezydencje i domy VIP-ów. Jest zaprawdę na co popatrzeć.
 Ale i są minusu tego miasta, które sprawiają, że o ile zachwyca mnie architektura tego miasta, o tyle nie chciałabym tutaj mieszkać. To  wielokulturowość na ulicach od czarnych sukienek i zakryte twarze, hinduskie nakrycia głowy i afrykańskie kolory po Turków, Azjatów, Rosjan i Polaków. Ta wielokulturowość sprawia, że to miasto jest dla mnie za kolorowe, za głośne i...niebezpieczne. I te kamienice, które owszem i zachwycają z zewnątrz, ale mieszkać w nich jest zgrozą. Mieszkania malutkie, ciemne, nieprzytulne. Często widok z okna, to mury kolejnej kamienicy i kolejnego malutkiego mieszkanka.
Podczas moich wędrówek odwiedziłam tez starą, miejską bibliotekę gdzie miałam przyjemność rozmawiać z pracownikiem Ratusza. Od Niego właśnie się dowiedziałam, że od jakiegoś czasu nagminnie wszystkie mieszkania wykupują Turcy. Kupić jakieś mieszkanie w tym mieście graniczy prawie z cudem. Szkoda, że rodowici mieszkańcy powoli stają się mniejszością.
Także i zdrowotnie nie czuję się tutaj najlepiej. Podczas pierwszej mojej tutaj wizyty przez ponad miesiąc upały sięgały, ponad 35 stopni a teraz przywitała mnie może i niższa temperatura, ale powietrze ciężkie, parne. Po dwóch tygodniach, 2-minutowa burza sprawiła, że ludzie rozradowani wychodzili na maleńkie balkony...bo oto spadło kilka kropli. Nie sprawdzałam wprawdzie warunków klimatycznych panujących w Wiesbaden ale podejrzewam, że występuje tutaj znikoma ilość opadów.
W moim poście o Wiesbaden cz. 1 odezwały się Panie, które mieszkały w Wiesbaden, znają Wiesbaden. Mam nadzieję, że do mojej opowieści dorzucą kilka perełek, ciekawostek bo bez względu na moje odczucia, bez względu na to jakie jest w tym mieście moje samopoczucie, Wiesbaden należy koniecznie odwiedzić. Ja tym miastem mimo wszystko jestem zachwycona.
/EE/
                                          

1 komentarz: