Strach. Jakże często towarzyszy nam, gdy jedziemy na nowe miejsce.
Strach przed nieznanym, strach czy zaakceptuje nas podopieczny. Często zapominamy, że bardzo jest istotna akceptacja nas przez
rodzinę. Bo bardzo często to właśnie rodzina jest powodem, że zjeżdżamy
do domu szybciej. To oni często uprzykrzają nam życie nadmierną kontrolą o czystość, bezsensownymi nieraz poleceniami odnośnie opieki podopiecznego czy wręcz wymuszaniem "obsługi" dla siebie.
Wydaje mi się, że często pierwsze ich gesty, słowa skierowane już są dla nas wskazówką.
Gdy podnoszę słuchawkę telefonu i słyszę " hallo Ewa. My czekamy na Ciebie, bo jesteś dla nas jak rodzina a kochana Mamusia już doczekać się Ciebie nie może...itp.", już wiem, że mogą mnie tam, na nowym miejscu czekać kłopoty.
Gdy przyjeżdżam i zaczynają się uściski i całuski, często przesadny i wymuszony chichot także zapala się w mojej głowie czerwona lampka.
Bywa też, że rodzina po zdawkowym przywitaniu nagle zaczyna opowiadać o poprzedniej Opiekunce i to opowiadać źle...a że brudna, że pracować jej się nie chciało, to już prawie mam pewność, że lepiej swojej walizki nie rozpakowywać, bo raczej nie zagrzeję tutaj miejsca. I rzeczywiście zaczyna się przesadne sprawdzanie poprawności wykonywanej przeze mnie pracy. Niegrzeczne uwagi, wypominanie ciągłe o tym, że jestem kosztowna bo tyle i tyle kasy musieli za mnie zapłacić.
Zdecydowanie wolę chłodniejsze, niezbyt wylewne powitania. Gdy na powitanie podają mi rękę bez całusków i przytulania. Gdy zamiast narzekania na moją poprzedniczkę krótko ale treściwie mówią o swoich życzeniach względem mojej pracy. Gdy już na początku znajomości nie wypytują mnie o dzieci, wnuki, prawnuki, mężów czy kochanków a raczej większą wagę przywiązują na fakt, że winnam wypocząć po podróży to wiem, że zachowanie rodziny jest adekwatne do sytuacji, do relacji pracownik - zwierzchnik i że najprawdopodobniej te miejsce pracy będzie normalne. Konkretne ale spokojne.
/EE/
poniedziałek, 4 września 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2018
(51)
- ► października (2)
-
▼
2017
(131)
- ► października (24)
-
▼
września
(30)
- Zawód specjalnej troski
- Inwigilacja
- Z gitarą i piórem
- Krok do przodu
- Pakowanie
- Nasze nadgodziny
- Alzheimer
- Desperacja agencji prowadzi je do upadku
- Płomień świecy
- Sposób na trudne chwile
- Moja droga do pracy
- Miękkie serce miejmy ale o rozumie nie zapominajmy.
- Czasami mam dość
- Gdy głód doskwiera
- Zło jest w tym samym wieku co rozpacz
- Gadająca papuga
- Opiekunka nie gęś i swój rozum ma
- Pracuję na luksus
- Opiekunka czy pokojowy piesek
- Okruszki
- Dlaczego ?
- Dokąd pędzisz ?
- Cień w mojej pracy
- Kto rano wstaje...ten jest niewyspany
- Jesteśmy świadkami przemijania
- Rodzina
- Wiesbaden cz.2
- Ja... i mój podopieczny
- Ja i mój święty
- Wiesbaden cz.1
No wlasnie Ewuniu tak jest jak piszesz.Jak już kiedyś wspominałam nie miałam tego nieszczęścia wpaść na mine,ale te zachowania które opisujesz nie sa mi obce
OdpowiedzUsuńEwunia coś w tym jest...,a raczej wiele prawdy.Mam teraz taką sytuację która ciągnie się juz prawie 4 lata.,,Rodzina,, tak jak piszesz wylewna i bardzo przyjazna,a czasem nawet denerwująco przyjazna nawet gdy jestem w domu z moją rodziną.Niestety nie jest to adekwatne do miejsca pracy.Miałam być z babcią,miałam mieć jedną podopieczna ;mam całą rodzinę wiecznie szwendająca sie po domu(oni mieszkają na górze) od godz.6 rano do 23 nie wiem kiedy zrobią ,,nalot,,w moim własnym pokoju,a nawet WC gdyby drzwi były otwarte.Pod zasłoną miłego uśmiechu i sztucznej życzliwości ,kryje się ta ,,prawda,,która wychodzi w każdej chwili podczas rozmowy,że polak to złodziej,nierób,dużo kosztuje.Kontrole są w nocy kiedy śpię.Mimo usług pralniczych -darmowych syna synowej i wnuczki czego robić nie muszę,zostałam ,,skrzyczana,,o brudną pralkę WEWNĄTRZ,gdzie dojścia do czyszczenia nie ma.Pralka starusieńka 30 letnia z wyrąbanymi łożyskami miała wygladać jak nowiutki BOSCH synowej,który stoi nieużywany.To jedna z wielu sytuacja opisana bardziej dokładnie,reszta to po prostu czepianie się małych szczegółów ,które tak na prawdę zatruwają życie, atmosferę pracy i chęć do ponownego przyjazdu.Nie żale się na podopieczną,bo ma 97 lat i ma prawo być taka jaka ,,jest,,Kontrole rodziny raz w tygodniu można ,,jakoś,,znieść i sie do nich psychicznie przygotować,ale kiedy się mieszka z rodziną w jednym domu(góra-dół) jest to niemożliwe.Kiedy podejmowałam tą pracę;koordynatorka zapewniała mnie o nie wtracaniu sie rodziny w sprawy opiekuńcze,o mojej prywatności..Niestety w tej chwili rodzina babci siedzi mi nawet w lodówce.Nigdy więcej pracy z ofertą ,,podopieczy mieszka w domu dwurodzinnym,,Dla mnie oznacza to jedno;-pracuje dla rodziny,a podopieczny to ,,dodatek,,do obowiazków.Szukam nowego miejsca,gdze będe sama z podopiecznym i bede miała dla niego czas.
OdpowiedzUsuńPani Ewo chyba bede musiala zalozyc bloga w ktorym bede zupelnym przeciwniekiem pani bloga czasami mam wrazenie, ze to co pani pisze to slowa z innej bajki ,nie pomysalala pani ze wiekszosc opiekunke sama stwarza sobie taka sytuacje w jakiej sie znajduje ? prowadze firme w niemczech od lat jestem rowniez opiekunka ,przywoze panie z dworca czy lotniska do rodziny ,odwiedzam je co tydzien znam ich problem od podszewki za duzo by tu pisac o zachowaniu,przygotowaniu i znajomosci jezyka do tego zawodu dla mnie w skali od 1 do 10 to 2 pan nie posiada tego,to wlasnie one wchodzac do obcego domu obcaluwuja rodzine i zaraz na wstepie kali kochac opowiadaja jakie to one biedne zadna ale to zadna nie sypta sie co jest podopiecznemu co trzeba przy nim zrobic jaki jest plan dnia itd.. natomiast,biora sie zaraz za sprzatanie ,nie wszedzie i nie u kazdego jest taka potrzeba panie sa nadgorliwe robia rzeczy ,ktore wogole nie maja nic wsplnego z opieka zamiast pograc w karty czy poczytac gazete lub pojsc na spacer myja okna pracuje w opiece i prosze mi wierzyc ,ze robie tylko to co do mnie nalezy robie to dobrze z sercem ale zawsze mowie rodzinie ze pracuje tylko 8 godzin i nie mam mowy o jakis 2 godzinnym przerwach, przerwe mam wtedy kiedy jestem "obrobiona " jezeli na stelli okazuje sie zupelnie co innego jak rodzina to opisala to albo sie wycofuje albo probuje rodzinie wytlumaczyc ze "to czy tamto musi byc zmienione nie podam nigdy bigosu na sniadanie czy jajecznicy jak ktos 80 lat je marmolade niegdy nie mialam problemu z tym zeby rodzinie powiedziec, ze jadam inne posilki i robie zakupy dla siebie nie ma jedzenia pod wydzial ja pracuje i musze jesc ,jezeli opiekunka nie potrafi mowic po niemiecku a jeszcze do tego podpisuje umowe z firma ktorej wogole nie przeczytala najwazniejsze ze kasa sie zagdza to przepraszam ale nie wiem na jakim swiecie ja zyje,prosze zauwazyc ze nie skarza sie te panie ,ktore znaja dobrze jezyk,znaja prace i maja szacunek do siebie i do podopiecznego z pozdrwieniami ewa
OdpowiedzUsuńale o tych nadgorliwych Paniach ja także pisałam ku oburzeniu wielu....tym razem piszę o powitaniach....i nie uogólniam oczywiście tematu..to są moje spostrzeżenia...proszę założyć bloga - to bardzo dobra decyzja. pozdrawiam
Usuń