poniedziałek, 11 września 2017

Okruszki


Jeżdżąc przez tyle lat do Niemiec mam okazję poznawać ich tradycje, zwyczaje i kulturę. Praca ta nauczyła mnie na pewno pokory, zrozumienia i akceptacji ich inności. Bo każdy dom, każda nowo poznana rodzina to kolejna lekcja, kolejna inność.
Często ich nawyki i przyzwyczajenia są dla mnie dziwactwami. Jednej jednak rzeczy nie umiem, a może i nie chcę zaakceptować, nie potrafię przejść obok tego obojętnie - to jakże często brak szacunku dla jedzenia, pożywienia. Ciągłe wyrzucanie jedzenia i nie ważne czy to chleb, kartofle, wędliny czy owoce. W takich momentach popadam w konsternację: - co mam z tym zrobić? Może jakoś to jeszcze wykorzystać? ale jak? - często jest to wręcz niemożliwe. Nie rozumiem tego, nie umiem zaakceptować takich sytuacji.
Pamiętam gdy jako dziecko nie chciałam coś zjeść - Babcia mawiała- "grzeszysz dziecko. Oby nie przyszedł dla Ciebie czas, że i tego nie będziesz miała". I rzeczywiście przyszedł taki dzień. Przekonałam się jak smakuje głód, ale nie to sprawiło, że zaczęłam szanować jedzenie. To chyba wynosi się z domu. W moim Babcia umiała wykorzystać wszystko. Zostały kartofle - robiła kluski. Został chleb to zupa chlebowa lub chleb moczony w jajku i potem smażony. I jestem przekona, że w większości domów tak było i tak jest.
Często gdy przyjeżdżam na nowe miejsce i zmienniczka przekazuje mi pracę, przychodzi moment gdy zaglądam do zamrażarki. Gdy widzę w pojemniczkach pozostawione, ładnie opisane zupy, sosy, dania obiadowe itp. jestem dla takiej zmienniczki pełna respektu i szacunku. Że nie wyrzuciła gdy jej zostało, tylko ładnie i czysto popakowane schowała na tzw. "jutro". Wiele Pań w takich sytuacjach jest niezadowolonych twierdząc, że nie musi jeść resztek po poprzedniczce i ja tez te Panie rozumiem, też wolę zaczynać prawie od zera swoje gospodarowanie, ale i wiem, że czasami naprawdę się nie da nic nie zostawić.
I tę cechę dobrego gospodarowania większość z nas wynosi z domu, bo nasi rodzice, dziadkowie zaznali głodu i często ta bieda nauczyła ich szacunku dla jedzenia.
Zastanawia mnie fakt, że przecież Niemcy w okresie czy to międzywojennym czy tuż powojennym też zaznali głodu, biedy. I Ci właśnie Niemcy najczęściej są teraz naszymi podopiecznymi więc powinni umieć szanować pokarm, doceniać, że go mają.
Często delikatnie moim podopiecznym napomykam o biedzie na świecie, o głodnych dzieciach i to nie tych w Afryce ale u nich w kraju, w Niemczech. Niestety albo nie chcą o tym wiedzieć, albo wręcz ostentacyjnie dają mi do zrozumienia, że to ich nie obchodzi, nie interesuje.
Ostatnio będąc w Oldenburgu, u rodziny profesorskiej, bogatej, wyrzucanie jedzenia graniczyło prawie z barbarzyństwem. Podawałam na śniadanie całe opakowania wędlin, serów ( prawie jak u nas na Wielkanoc zastawiony cały stół). Domownik otwierał paczki, brał po plasterku z każdego i nagle informował, że więcej już tego jeść nie będzie. Dawał mi do zrozumienia, że reszta to dla mnie, dla służby. Gdy informowałam, że ja też jeść tego nie będę, bo np. nie jadam wędlin, wzruszał ramionami a ja zostawałam z jedzeniem, z którym nie wiedziałam co mam zrobić. Pan domownik przy kolacji otwierał kolejne opakowania i sytuacja się powtarzała. Pytałam, co mam z tym zrobić?, że przecież to jest dobre jedzenie. Znowu widziałam tylko wzruszenie ramion. Ta sytuacja była dla mnie bardzo trudna. Nienauczona wyrzucać jedzenia rozdawałam Pani sprzątaczce, ogrodnikowi.
Takie sytuacje sprawiają, że czuję większy dyskomfort pracy. Jest mi trudniej i ciężej.
Skąd u Niemców ten brak szacunku dla jedzenia? Wielkopolskie przedwojenne rodziny tak wypowiadały się o kuchni niemieckiej: "oni tam mają same ersatze, nawet masła nie mają, bo mają armaty zamiast masła". A może przez lata biedy nie są nauczeni jeść lepiej?  Może gdyby podawać im tylko chleb z margarynką, może wtedy bardziej by docenili szynkę, ser, warzywa i owoce.
Aby nie generalizować dodam, że spotkałam rodziny, gdzie jedzenie jest szanowane ale jest ich tak niewielu.
/EE/



3 komentarze:

  1. Sęk w tym, że to nie jest ot takie sobie zwykłe wyrzucanie resztek, czy niezużytych produktów. Spożywka idzie na tzw. biotonne, gdzie jest potem przerabiana na przeróżne komposty, nawozy, oraz inne używane w ogrodnictwie, rolnictwie itd.

    To nie jest takie "wypieprzenie na wysypisko".
    I o tym trzeba pamiętać.

    Z takich miejsc "przetwórczych" można sobie później wziąć za darmo ile komu potrzeba takiego kompostu pod róże w ogrodzie, czy nawozu pod własne truskaweczki. Czy cokolwiek innego, co jest z tych resztek robione.

    Tu mam taki porządny kompościk za darmo, a wy w pl musicie za to sporo nieraz płacić.
    I to jest ta różnica.. Właśnie dlatego, że jest z przetworzonych reszteczek jest za free.

    W de nic się nie marnuje. Tu się oszczędza, owszem.. ale robi się to z przede wszystkim z głową, a nie bezmyślnie.

    Wyrzucenie niezjedzonego chleba, zepsutego pomidora itp do odpowiedniego kosza, wcale nie oznacza nieposzanowania jedzenia, lub rozrzutności.
    Oznacza jedynie, że trafi on tam, gdzie jeszcze się do czegoś przyda i ktoś będzie miał z niego korzyść. W takiej, czy innej formie. Czytaj: my wszyscy tu w de.

    Innymi słowy.. Pozory często mylą.

    No to sobie napisałam ;)
    Pozdróweczki Ewuś :*
    Mati.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ważny i na czasie post, który powinien wszystkich czytających zmobilizować, do poważnych przemyśleń względem naszej codziennosci, której podstawą jest żywność/jedzenie, bez którego nie bylibyśmy wstanie istnieć. Również, zostałam wychowana w poszanowaniu chleba/żywności i nie wyobrażam sobie, by ją kiedykolwiek wyrzucać do śmietnika - co jest, w moich oczach karygodne. Ponieważ, można ja przetworzyć na róznego rodzaju także smaczne dania, jak też się podzielić z tymi którym żywnosci brakuje a jest ich nie mało, bo wciąż liczba głodnych i bezdomnych wzrasta na całym świecie. Dlatego też dobrze, że o tym piszesz a także o całej reszcie naszego codziennego bycia i życia - niezależnie, od miejsca na tej pięknej ziemi. Moc serdeczności dla Ciebie Ewuniu

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak czynią ludzie, którzy nigdy nie zaznali głodu. Uważa się, że wyższa stopa jest dobrem, ale nikt nie potrafi powiedzieć w jakim zakresie. A może właśnie przydałoby się trochę postu, żeby zaznać i poznać wartość jedzenia i to, że my je mamy a inni w innych częściach świat nie. Ponoć co godzinę w świecie umiera z głodu czworo dzieci... Pytanie - jak sprawić, by to co nam zbywa trafiło do potrzebujących...? Kwadratura koła ale szacunek dla jedzenia jest konieczny...

    OdpowiedzUsuń