sobota, 29 września 2018

Sybiraczki i Kresowianie ucztują




Moje wyjazdy do pracy do Niemiec sprawiają, że gdy wracam do rodzinnych pieleszy łaknę nadrobić stracony czas. Korzystam więc z każdej okazji by odwiedzić naszą jeleniogórską galerię, teatr, spotkania autorskie. Korzystam ze wszystkich wydarzeń kulturalnych jakie mają miejsce w moim mieście.
I tak oto, parę dni temu Miasto Jelenia Góra za pomocą aplikacji telefonicznej zaprosiło mnie do Sobieszowa, Domu Kultury "Muflon" na koncert "Sybiraczki i Goście".  Program imprezy zawierał występy zespołów folklorystycznych, spotkanie Sybiraczek z uczniami szkół podstawowych a także "uczta smaków". I właśnie ta uczta smaków głównie przyciągnęła moją uwagę. Jako smakosz , jako propagatorka tradycyjnej kuchni byłam ciekawa smaków kresowian. Liczyłam, że może jakiś przepis nowy poznam, jakiś nowy smak.  Sam podtytuł imprezy "Historia łączy pokolenia" był interesujący bo nie od dziś wiadomo, że więzi między narodami, społecznościami tworzy się przez budowanie więzi między ludźmi.
Wraz z moją przyjaciółką w odświętnych strojach stawiłyśmy się o podanej godzinie w Domu Kultury "Muflon". Sala widowiskowa, niezbyt wprawdzie duża jednak była pełna. I zaczęły się śpiewy. Słuchałam z podziwieniem, zadziwiona ilością zespołów. Piękne stroje i ten zapał wokalistów, mimo wieku, mimo własnych schorzeń przybyli tu, na ten koncert by dać cząstkę siebie samych. Wojcieszowianki, zespół z Dziwiszowa, Mysłakowic, Piechowic czy też zespół Agat z mojego jeleniogórskiego osiedla wykonywali utwory ludowe, piosenki lwowskie czy też zwykłe przyśpiewki. Dotarło do mnie, że nie tylko Niemcy, u których pracuję, mają swoje folk-grupy śpiewacze ale właśnie tu na mojej miedzy jest kwiat seniorów, chcących śpiewać i cieszyć się życiem. W trakcie koncertu dowiedziałam się, że w holu będzie można zakupić płyty zespołu z Piechowic a także tomiki poezji jednej z Sybiraczek. Smucił mnie trochę fakt, że w trakcie występów pusto się robiło na widowni. Dopiero później zrozumiałam powód tego opuszczania sali. Ja jednak trwałam, przez szacunek dla wykonawców, przez szacunek dla organizatorów...bo to moja kultura. Nie kresowa, tylko polska kultura wymaga uszanowania drugiego człowieka i jego pracy.
Dwie godziny śpiewów minęły, garstka widzów zwieńczyła występy brawami. Byłam zadowolona, że miałam przyjemność tu być, że skorzystałam z zaproszenia. Pani prowadząca podziękowała za przybycie. Nic o wierszach, nic o uczcie. Tylko..dziękuję.Wiedziałam, że zgodnie z programem to jeszcze nie koniec, więc w dobrym nastroju opuszczałam salę.
A jednak szkoda.....
Szkoda, że po wyjściu z sali nie było już ani Pani poetki ze swoimi wierszami, ani możliwości zakupu płyty...Ludzie powoli zdezorientowani wychodzili a ja stałam, rozglądałam się za tymi smakami z kresów. Nikogo z organizatorów, nikogo by spytać "co dalej". Wdrapałam się po schodach na górę...a tam obiady dla wykonawców. No tak..pomyślałam....po zaśpiewaniu trzech piosenek mają prawo być głodni....tylko gdzie ta uczta smaków dla nas....dla gości ?
Zeszłam na dół i już zrezygnowana, chcąc wychodzić dojrzałam otwartą salkę. Pierwsze wrażenie...to brud...okruszki walające się na stołach i podłodze. Czy to ta uczta kresów? A gdzie te obiecane smakołyki z kresów, jakaś choćby woda mineralna.? Moja Przyjaciółka, bardziej odważna jednak nie rezygnowała. Mimo onieśmielenia, zadziwienia weszłyśmy do sali gdzie de vacto już po uczcie było. Zrozumiałam teraz pustki na widowni w trakcie występów. Jedni  śpiewali, inni ucztowali...tylko gdzie w tym wszystkim miał miejsce ten zaproszony gość ? Na jednym ze stołów pustawy słoiczek kawy...Po namyśle decydujemy się na kawę przed drogą do domu. Nagle problem...nie ma kubków, nie ma nawet wrzątku. Idziemy z pustym dzbankiem do sekretariatu po wodę. Pani czy to sekretarka, czy to pracownik pomocniczy od tego momentu nie spuszcza z nas oczu. Jakby się bała, że ja gość- intruz ukradnę puste talerzyki a może skuszę się na okruszki. Wypijamy po łyku kawy i wychodzimy. To koniec imprezy.
Mnie od dziecka uczono...."Gość w domu- Bóg w domu". Ale ja nie jestem z rodziny sybiraczek bo kresowiankom zdecydowanie obcym jest słowo "gość". Jeśli tak goszczą te Panie gości, jeśli tylko tyle wiedzą o kulturze goszczenia to ja się cieszę, że te kresy  i ta Syberia jest tak daleko od Jeleniej Góry. "Historia łączy pokolenia" - motto tej imprezy tym razem pokoleń nie połączyła bo była to najwidoczniej impreza zamknięta . Impreza w stylu "Seniorzy-seniorom".  Tylko dlaczego za moje pieniądze?
Bo przecież imprezę dofinansowało m.in. Miasto Jelenia Góra. Od kiedy to moje miasto finansuje prywatne imprezy? Jeśli seniorzy chcą poskakać i najeść się niech to robią za własne pieniądze.
Panie Prezydencie....ten lub przyszły....bo jesteśmy przed wyborami, proszę szanować pieniądze podatników. Proszę ich nie trwonić na prywatne imprezy. Najlepiej przeznaczyć je dla biednych rodzin, często przybyłych z Kresów.
/EE/





2 komentarze:

  1. Byłam i widziałam oraz świetnie się bawiłam... Zespoły wszystkie cudownie śpiewały... Oby takich imprez było więcej... :) POZDRAWIAMY Z MYSŁAKOWICE..:) DO ZOBACZENIA..

    OdpowiedzUsuń
  2. Śpiewy mnie się tez podobały..o czym napisałam w poście.
    czy kosztowała Pani smaki kresów?

    OdpowiedzUsuń