czwartek, 15 marca 2018

Wolność



Od lat dziecinnych ograniczanie mi wolności było dla mnie udręką.Jakieś nakazy i zakazy sprawiały, że odechciewało mi się wszystkiego. Byłam zwyczajnie nieszczęśliwa. Mimo upływu lat nadal cenię sobie poczucie wolności. I to nie chodzi o jakąś niezależność, bo od ludzi, okoliczności jesteśmy w mniejszym czy większym stopniu zawsze zależni ale właśnie poczucie wolności. Możność podejmowania decyzji, możność wyboru oczywiście wraz z wszelkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Bo wiem, że nie zawsze mój wybór był słuszny ale mimo to chciałam mieć prawo wyboru nawet jeśli potem zapłakana piłam za swoje błędy.
Dlatego może tak ciężko bywa mi w Niemczech, gdy to podopieczny potrafi od rana do nocy mówić tylko "musisz to", "musisz tamto". A ja przecież nic nie muszę. Wiem co do mnie należy i co najwyżej powinnam coś zrobić ale na pewno nie muszę. A już do białej gorączki doprowadza mnie ingerowanie w mój czas wolny, czy wręcz dyktowanie co mi wtedy wolno a co nie. A ja chcę wtedy być po prostu wolna....mieć ten wyśpiewany kapelusik na głowie Pani Andzi, która właśnie ma wychodne. I mieć w d....czy "kochana babunia" chce do toalety w tym czasie czy nie i jak sobie beze mnie poradzi. Jestem wolna...ja i moje dwie godziny.
Pamiętam też czasy mojej młodości, gdy ucząc się jeszcze także i pracowałam. Wtedy miałam wybór..i z tego korzystałam. Pracowałam wszystkie nocki, soboty i niedziele. Aby zarobić na czesne, mieć na dyskotekę czy ekstra kieckę. Nikt wtedy nie mówił, że w niedzielę mam tylko do kościoła chodzić, bawić rodziców, babcie. Dokonywałam wyboru. A i potem gdy miałam własną działalność sama decydowałam kiedy sklep otwieram a kiedy nie. Sama decydowałam czy chcę w niedzielę pracować, dekorując samochód czyjś na wesele czy chcę grzać fotel w domowym zaciszu. Dokonywałam wyboru.
A teraz nagle znowu ktoś w Polsce zadecydował, kto ma pracować w niedzielę a komu nie wolno. Tramwajarz musi ale już sprzedawca ma siedzieć z wnukami. Lekarz ratuje życie nie bacząc na godzinę i dzień ale już studentka dorobić nie może w jakimś małym sklepiku bo ma się uczyć. Ksiądz o mało butów nie zgubi latając w tę święta niedzielę z koszyczkiem zarabiając na kolejny dom czy kochankę ale już matka, która nie ma za co zapłacić za prąd musi siedzieć w zimnym pomieszczeniu i czekać poniedziałku, kiedy będzie mogła zarobić. Gdzie ta wolność nasza...gdzie prawo wyboru. Nie jestem za zmuszaniem w ten dzień do pracy..ale niech każdy ma prawo wyboru.
Ktoś zadecydował także czy Polakowi wolno chodzić w niedzielę do marketu czy nie. Ja też wolałabym aby moi rodacy chodzili w niedzielę do teatru ale póki bilety będą kosztować krocie dopóty pozostają markety, galerie....a teraz po zmianach stacje benzynowe. Bo akurat właśnie okazało się, że sprzedawcy na stacji paliw siedzieć z wnukami nie muszą.
Jestem też przekonana, że jeśli przeciętny Polak będzie w stanie się utrzymać z pensji, to nie będzie kombinował jak dorobić jeszcze w niedzielę. Tylko będzie myślał wtedy o wypoczynku, wyjeździe za miasto..bo na to będzie go stać.
Zdecydowanie ograniczanie mi wolności jest dla mnie udręką. Cóż z tego, że gdy jestem wolna popełniam błędy. Zawsze wierzę, że chyba jest granica dla błędów jakie ja sama mogę popełnić. Więc kiedy popełnię je wszystkie, nastąpić musi ich koniec. I wtedy będę naprawdę wolna, czego i sobie i Wam życzę.
/EE/


3 komentarze:

  1. Podpisuję się Ewuś obydwiema rękoma pod tym co napisałas

    OdpowiedzUsuń
  2. W mojej pracy to samo nie to że chcę , ale muszę ��

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo dobrze napisane i bardzo dobrze .Czekam na następne zawsze z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń