środa, 18 lipca 2018

Zmienniczka czy potwór ?




Niecierpliwie oczekiwałam mojej zmienniczki. Raz, że wracałam do domu, dwa, że miałam dobre wiadomości. Udało mi się bowiem załatwić przespane noce, kasę na zakupy tylko dla opiekunki a także wyleczone odleżyny pacjentki. Planowałam jeszcze załatwić podwyżkę dla opiekunki ale czas, który biegnie nieubłaganie trochę pokrzyżował moje plany. Oczekiwałam mojej zmienniczki także z pewną obawą, bo już we wcześniejszej naszej rozmowie telefonicznej dała mi do zrozumienia, że w nocy i tak będzie wstawała do podopiecznej zaś kasy na własne zakupy nie potrzebuje, bo syn kupował jej wszystko. Zapomniała najwidoczniej o swoich zakupach  bułek, panierki czy kaszy gryczanej za własne pieniądze. Jednak nastawiona optymistycznie czekałam z obiadem na zmienniczkę Magdę. W najczarniejszych snach nie podejrzewałam, że ten dzień tak diametralnie zmieni moje myślenie o opiekunkach, że definitywnie zakończy chęć niesienia pomocy, występowania w imieniu pokrzywdzonych opiekunek przed agencjami. Tego dnia nie zapomnę nigdy.
Gdy tylko przekroczyła drzwi własnego pokoju w niecenzuralnych słowach opieprzyła mnie, że przygotowane dla niej łózko przykryłam kocem. Bo koc owszem winien być tylko, że nie ten. Przeprosiłam ją za swoją pomyłkę marząc tylko o spokoju. Kolejne minuty..to tylko słowa "ja pierdo...,ale syf". Żadnego miłego, ludzkiego słowa. Na swoje nieszczęście zawsze przed przyjazdem zmienniczki fotografuje pomieszczenia na wypadek, gdyby jakieś zastrzeżenia odnośnie pozostawionego miejsca wystąpiły by po moim powrocie do domu. To dobry zwyczaj, który polecam wszystkim opiekunkom. Zabezpiecza nas to, przed niezasłużonymi zarzutami czy karami ze strony agencji. Moje zdjęcia, po kilku godzinach poniżania mnie, obrażania, wydawania rozkazów wysłałam do agencji. Słyszałam więc jaka ze mnie szmata, bo w lodowce taki smród. Ponieważ wielką wagę przykładam do czystego jedzenia zażądałam aby wszystkie produkty w lodówce wyjęła wskazując mi te, które jej zdaniem nadawały się do wyrzucenia z powodu smrodu i syfu, jak to sama określiła.  Nie znajdując niczego poza serem zapachowym, którego smakoszem był syn, nagle wyciągnęła karton mleka kupiony tego ranka twierdząc, że takiego gówna w lodówce nie może być.
Ponieważ moja podopieczna jak opisywałam wcześniej była osobą leżącą, marudną i wręcz nudzącą się, zawsze pod jej poduszką zostawiałam po 3 chusteczki higieniczne. Jak to ze starszymi ludźmi bywa, te chusteczki walały się potem w łóżku a podopieczna żądała kolejnych. Najlepszym dla mnie czasem na sprzątnięcie brudnych był czas gdy wysadzałam o 19 godz. podopieczną na wózek inwalidzki i zawoziłam ją do salonu na oglądanie telewizji. W tym czasie sprzątałam pokój podopiecznej, usuwałam brudne chusteczki, ogarniałam pokój. Tak samo planowałam postąpić i w tym pamiętnym dniu. Zawiozłam podopieczną do salonu ale zanim wróciłam do pokoju podopiecznej musiałam jeszcze na życzenie chorej otworzyć okno, zapalić lampkę, nie tę tylko inną, podać wodę itp. Wróciłam więc po około 10 minutach by uprzątnąć pokój lecz ku mojemu zdziwieniu w łóźku nie było żadnych chusteczek. Pomyślałam, "może Magda już uprzątnęła". Po paru minutach znalazłam je w swojej torbie, bo kochana Magda stwierdziła, że za mało mi naubliżała i należy dowalić mi jeszcze raz. Zero kultury, bo któż jej dał prawo do otwierania mojej torby, zero klasy, zero tej empatii o której jakże często słyszę.
Wspaniała Magda, która przez dwa lata nie potrafiła wyleczyć odleżyn, wspaniała Magda który chusteczkami dla niemowląt /tzw. wilgotny papier toaletowy/ zapychała toaletę w domu, wspaniała Magda, która poza słowami "ja pierdo.." nie znała polskiej mowy, potrafiła jedynie upokarzać drugą Polkę. Każda z nas przejmowała miejsca pracy, każda z nas wie, że bywa różnie z tą czystością pozostawioną przez poprzedniczkę. Ja też miewałam różnie, bywało, że w myślach mówiłam "ale fleja" ale nigdy nie pozwoliłabym sobie na ubliżanie, upadlanie drugiej kobiety, drugiego człowieka. Zawsze brałam poprawkę, że może jej było ciężko, że może była zmęczona lub, że po prostu zapomniała o tym czy o tamtym. Brałam pod uwagę także fakt, że każdy z nas jest inny. Ma inne wychowanie, inne nawyki, inne priorytety. Dla mnie np.święte miejsca to kuchnia i toaleta. To dla mnie priorytety ale bywa, że o kurzu na jakieś starej figurce zapomnę. Trochę tolerancji, akceptacji inności drugiego człowieka ułatwia życie, świadczy, że potrafimy żyć w grupie.
Tej tolerancji Magdzie zabrakło.Nie będę opisywała innych upokorzeń jakich dostarczyła mi wspaniała opiekunka, wspomnę jednak, że wcześniejsza Magdy zmienniczka /pani w wieku 70 lat/ spędziła wieczór i noc w piwnicy uciekając przed Magdą. Ja wieczór spędziłam w kuchni. Z dala od Niej, od jej wyzwisk, wulgaryzmów.
Jedyną satysfakcję jaką w tym dniu miałam to prezent od syna dla mnie / zaskoczył mnie bardzo gdyż jako jedyna taki upominek otrzymałam/ a także widok głupiej miny Magdy, gdy Diakoni już po 18 oglądało stan odleżyn mojej podopiecznej. Nie były to już otwarte rany co nie znaczy i to każda pielęgniarka wie, że problem odleżyn znikł. Bo miejsca te są szczególnie narażone na powstawanie ran tym samym należy je kontrolować i pielęgnować.
Bardzo często w komentarzach piszecie, że zło wraca do tego kto je czyni. Tak było i tym razem. Moja podopieczna bowiem już parę minut po 2 -iej w nocy obudziła po raz pierwszy Magdę. Cichutka Magdusia bez mrugnięcia dreptała koło podopiecznej. Potem była kolejna pobudka o 4 a następna 6,30. Inna sprawa, że podopieczna dobrze wykombinowała sądząc, że co u Ewki się nie udało u Magdy może się uda. Rano jedynie, tuż przed wyjazdem wysłuchałam jaka to jestem suka, bo ona trzy razy wstawała w nocy a przecież miałam jej załatwić przespane noce. Z dużą dozą satysfakcji wypaliłam: "bo widzisz Magda, są opiekunki i są wielbłądy". Na koniec, przy ostatnim pożegnaniu z synem, podziękowałam mu za możliwość robienia swoich zakupów ale i nadmieniłam, że fakt ten nie obliguje go do finansowania zakupów Magdy. Dostrzegłam ulgę w oczach syna i tym samym pewna jestem, że wspaniała Magda, która z empatią nie miała nic wspólnego, zakupy nadal będzie robiła za swoje prywatne pieniądze.
Nie tak miało być. Nie tak zamierzałam spędzić swoje ostatnie godziny w tamtym domu. Marzyłam by pozostawić po sobie "naprawioną", dobrą sztelę a zostawiłam to, co i zastałam.

Ostatnio rozmawiając z przyjacielem, który także włączył się w pomoc dla opiekunek usłyszałam: "Ewa może najwyższy czas aby poprawiać warunki pracy na sztelach z myślą o sobie a nie o innych"?  Wszyscy wierzymy, że stworzono nas do pewnych ról. Czasami jednak nasze role niespodziewanie się zmieniają. I tak właśnie te ostatnie moje przeżycie, kontakt z opiekunką, tą najlepszą, najwspanialszą zmienił i mnie. Nauczyłam się przyjmować to, co przynosi czas i nie walczyć na siłę, o to,co wydaje mi się, że będzie dobre dla mnie, dla innych opiekunek. Nie chcę i nie będę już walczyć o los opiekunek. Nie chcę i nie będę wysłuchiwać skarg na agencje. I to nie dlatego, że jestem obrażona ale dlatego, że większość opiekunek musi się nauczyć żyć z innymi ludźmi.Musi się nauczyć żyć z samą sobą. Muszą zrozumieć, że gniew, którym epatują na grupach dla opiekunek, epatują w kontaktach z agencjami, rodzinami podopiecznych czy wręcz wobec drugiej opiekunki pozostawia zawsze zmarszczki na umyśle.

Teraz jestem już w domu. Wypoczywam. delektuję się ciszą i spokojem. I jedyny dźwięk jaki pragnę usłyszeć to słodką ciszę Twojego spojrzenia.


/EE/



5 komentarzy:

  1. powiem tak....jestem w szoku.

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu znalazłam przestrzeń, gdzie temat potraktowany został tak trafnie, mądrze, przemyślanie i do bólu prawdziwie. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo zdziwiona,że ktoś taki jak ta "pani Magda" jest opiekunką.

    OdpowiedzUsuń
  4. Są takie France delikatnie powiedziane

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję. Wreszcie ktoś normalny na właściwym miejscu.Pani zmienniczka to raczej nie opiekunka

    OdpowiedzUsuń