niedziela, 6 maja 2018

empatia i asertywność



Zdecydowanie nie lubię tych słów. Są nadużywane i to zwłaszcza przez opiekunki. Empatia bowiem wcale nie jest potrzebna by być dobrą opiekunką. Zrozumienie, akceptacja a często zwykła przyzwoitość wystarczy by dobrze wykonywać swoją pracę. Empatia co najwyżej może sprawić, że zbyt emocjonalnie podejdziemy do swojej pracy co skończyć się może tragicznie dla nas samych.
Ale "empatia" ładnie brzmi i wielu opiekunkom wydaje się wtedy, że są doskonałe, nawet jeśli za chwilę wstawiają zdjęcie swojego podopiecznego na portalu społecznościowym.
Asertywność...jakże często przeradza się w zwykłe chamstwo, krzykliwość, roszczeniowość.
Brak zrozumienia tych dwóch słów to efekt niedouczenia, braku wiedzy, kultury osobistej wielu opiekunek.
Wczoraj w swoim poście podałam dwa autentyczne przykłady zachowań opiekunek. Zapytano mnie jak ja w takich sytuacjach sobie radzę, jak postępuję. Przede wszystkim jadąc do nowej rodziny nie zakładam, że wszyscy mają mnie kochać, dlatego też branie dla nich prezentów jest absurdem i wyrzucaniem moich pieniędzy w błoto. Nigdy nie wojuję o dane miejsce. Nie zabiegam, nie proszę nikogo, że chcę na dane miejsce wrócić. Ba....to ja sobie pozostawiam decyzję czy tam wrócę czy nie.  Jeśli rodzina nie zamierza mnie tam więcej gościć to mam jedną decyzję mniej do podjęcia, jeśli jednak chce mojego powrotu to ja podejmuję decyzję. Kiedyś opisywałam zachowanie jednej z opiekunek /moja zmienniczka/, która bombardowała telefonami wszystkich..począwszy od agencji, poprzez rodzinę i podopiecznego aby tylko tam wrócić. Dla mnie to żenada. To wstyd dla samej takiej osoby. Brak godności, szacunku dla siebie. Ot..takie zero bardzo zdesperowane, bardzo niedocenione, margines. Bo na siłę wojować o dane miejsce, często kosztem innej Polki, która ta obmawia i oczernia, tylko po to by móc zmieniać śmierdzące pampersy jest zaprawdę tylko dowodem na to, że dla danej osoby brudne pampersy są szczytem marzeń. A przecież te brudne pampersy czekają na zmianę na terenie całych Niemiec. Dla nikogo ich nie zabraknie. No chyba, że dla tej zdesperowanej pampers tej właśnie podopiecznej pachniał konwaliami.
W przypadku zachowania drugiej opisywanej przeze mnie sytuacji, gdy to rodzina "zapomina" o zwykłym słowie dziękuję czy do widzenia także i moja reakcja byłaby diametralnie inna. Skoro tak jak wspomniałam na wstępie nie zabiegam aby mnie kochano, są dla mnie ludźmi obcymi i zupełnie obojętni tym samym nie zależy mi na ich "dziękuję" czy "do widzenia". Te słowa są mi do niczego nie potrzebne.  Fakt...miłe jest, gdy rodzina na koniec doceni pracę opiekunki ale gdy tego nie zrobi to też nie jest to dla mnie koniec świata. Więcej tam nie pojadę bo u chama pracować nie zamierzam więcej. I tyle. Dlatego na ich brak pożegnania reaguję obojętnością i na pewno nie latam sama do nich aby się z nimi pożegnać. A gdy na ich nieszczęście zadzwonią do mnie abym wróciła do informuję krótko " nie, bo Państwo nie potrafią docenić pracy opiekunki". Koniec
Jeszcze jedna sytuacja mnie bardzo bulwersuje...tym razem zachowanie rodzin czy podopiecznych. Gdy to jeszcze dobrze nie usiądę a już słyszę narzekania na moją poprzedniczkę, często złorzeczenia czy krytykę. Nigdy nie pozwalam sobie na tego typu dyskusje z rodzinami. Gdy sama widzę zaniedbania poprzedniczki to co najwyżej ją o tym informuję ale nigdy nie roztrząsam tego tematu z rodziną. Krótko informuję, że na ten temat rozmawiać nie zamierzam, bo nie w tym celu przyjechałam. Gdy mimo to nadal słyszę narzekania to patrząc na podopiecznego stwierdzam....że widać, że jest najedzony, brudem nie zarósł, o śmieci się nie potknęłam wchodząc do tego domu więc chyba ktoś o to zadbał...i na pewno nie był to sam podopieczny. Nie akceptuję takich dyskusji bo mam świadomość, że gdy nadejdzie mój wyjazd te same tyrady i narzekania padną także i pod moim adresem.
Także, wraz z latami spędzonymi na wyjazdach nauczyłam się nie pozwalać na manipulowanie moją osobą. Nie pozwalam sobie aby traktowano mnie jako atrakcję dla zabicia swojego czasu, na rozpędzenie nudy. Daleko nie szukając przykładu...mój obecny podopieczny cały dzień spędza na fotelu. Nie ruszy nawet nogą bo jest zwykłym leniem a zresztą ma przecież Polkę. Jedyną jego atrakcją jest wymyślanie jadłospisu, zwłaszcza obiadu tak aby jak najbardziej upierdo.....życie opiekunki. Ostatnio nagle wymyślił, że chce na obiad gulasz...ale : z 10 dkg wieprzowiny i z 10 dkg wołowiny. Ot takie frykadele  z mięsa mielonego tyle że to gulasz. Znając już te jego upodobanie nie tylko do umilania życia ale i do ciągłego skarżenia się do rodziny a dodatkowo mając zasadę, że z głupolami nie dyskutuję..odpowiedziałam po prostu.."dobrze". Na drugi dzień kupiłam 20 dkg wieprzowiny z której zrobiłam gulasz a podając obiad poinformowałam, że to zamówiony przez niego gulasz misz-masz. Gdy skończył jeść spytałam jeszcze, które mięso bardziej mu w tym gulaszu smakowało, odpowiedział, że "wołowinka była super, ale to drugie mięso też miękkie było". Ot smakosz, ot koneser dobrej kuchni. Podałam ten przykład, by pokazać, że czasami warto robić swoje, po swojemu i nie tracić czasu na jakieś bzdurne dyskusje czy tłumaczenia. Bo tak jak napisałam wczoraj...dyskutuje się z równym sobie. Pozostałym co najwyżej można wydawać rozkazy.
Kiedyś zapytałam moją podopieczną, co by zmieniła w swoim życiu, gdyby mogła cofnąć czas. Po długim namyśle powiedziała "chciałabym być tak silna jak Ty. Tyle razy Ci dokuczałam, nie raz robiłam na złość a ty nigdy nie zniżyłaś się do mojego poziomu. Potrafiłaś mi powiedzieć tylko "żal mi Ciebie", nieraz powiedziałaś tylko "nie" a nie raz co było najgorsze odwracałaś się na pięcie i wychodziłaś nawet na mnie nie patrząc. A ja wtedy czułam się taka maleńka i bezbronna.  Słuchałam Jej, nie przerywając po czym gdy skończyła powiedziałam jej tylko " Ruth, ja zawsze czekałam na Twój uśmiech, tęskniłam za Twoim uśmiechem...ale jeszcze bardziej zawsze tęsknie za swoim".
I o to by ten uśmiech na mojej twarzy zawsze był pracuję każdego dnia. Pracuję nad sobą i nad swoim samopoczuciem. Nie tracę czasu na głupoty, bzdurne przepychanki z ludźmi do których schylać mi się nie chce. Życie jest tak krótkie a ja je chcę przeżyć najpiękniej jak umiem...z uśmiechem na twarzy.
To mój sposób na życie..z którym mój czytelnik zgadzać się nie musi. Jedni stwierdzą że to empatia, inni że asertywność..dla mnie wystarczy słowo "przyzwoitość".
/EE/


1 komentarz:

  1. Zgadzam sie. Empatia i asertywność to nadużywane słowa. Teraz mówienie słowa "nie" to wrecz w dobrym tonie jest. Czytalam kiedyś takie zdanie,że asertywność to również jest mówienie dobrych słów drugiej osobie, pochwalenie jej na przykład. Zapomina się o tym nadużywając słowa "nie". Bo tak jest cool, tylko nie zawsze mówienie słowa "nie" wychodzi na dobre nam samym :)

    OdpowiedzUsuń